Oj tak, Wojtuś to wielki dokładniś

A Maciek jaki! Czasem wraca po kilka razy jeszcze sobie pokopać, raz lewą, raz prawą łapą, a tam dawno już nic nie ma, bo sprzątnęłam

Od tej dokładności to aż mu się łapki zafarbowały na niebiesko od żwirku, bo ma takie niebieskie, lawendowe dodatki (niby pachną - ja nie czuję

) U Wojtka łapy czyste...
W całym domu czuć dziś rzeżuchą, którą wczoraj kupiliśmy. Rzeżucha stoi na szafie (jedyne bezpieczne miejsce, z resztą stoi obok wszystkich innych naszych kwiatków), a Wojtek co chwilę zadziera łeb i tęsknie na nią patrzy. Co jakiś czas też pomiaukoli, pomrukoli, ale on tak do wszystkiego - czasem do żyrandola
Chyba po świętach pojedziemy z Maciuniem do weta, bo dziś rano znów zaczął kłapać pyszczkiem - znak, że calicivirus się odnowił na jęzorku. To już kolejny raz, biedny kitek

Pojechalibyśmy wcześniej, ale dziś wyjeżdżamy na święta, wracamy w poniedziałek. Do kotów zamówiony już Mateusz - brat TŻ-ta. We wtorek, jak dalej będą objawy - jedziemy. Cóż, biorąc pod uwagę, że Maciek nie chorował prawie 4 miesiące,( a wcześniej co drugi miesiąc) to i tak jest zmiana na lepsze.
Na szczęście humorek mu dopisuje, ładnie je, w kuwecie ok, a rano to nawet dał dyla na piętro niżej. Trzymajcie kciuki, żeby prędko wyzdrowiał
