Smutno mi bardzo że poznałam Obisia osobiście w takim przykrym momencie Jego i Twojego życia

Ale uważam jednocześnie za ogromny zaszczyt i szczęście że było mi to jednak dane - bo drugiego takiego kota już pewnie nigdy nie spotkam. Tak pełnego godności, wewnętrznej siły - mimo choroby tak potwornej z którą przyszło mu się zmagać. Gdy go poznałam był już przecież tak niesamowicie bardzo chory - a przyszedł się przywitać i zgrywał twardziela chociaż trzymał się życia może jednym pazurkiem już...
Trafił na przeciwnika z którym żadną ludzką miarą nie dało się wygrać, zrobiłaś dla niego wszystko co możliwe i nawet przez chwilę w to nie wątp.
Ale to nie jest tak że choroba wygrała. Myślę że już dwa lata temu miała chęć to zrobić - ale zagrałaś jej na nosie, wywalczyłaś dla tego cudownego kocurka dwa lata szczęśliwego życia, przez ostatnie miesiące zrobiłaś wszystko co człowiek może zrobić by uratować swoje zwierzę. Obiś już nie cierpi, już sobie buszuje w jakimś kocim świecie życia po życiu. Odszedł spokojnie, szybko, łagodnie. Choroba pewnie miała inne plany. Na szczęście tu nie miała nic do powiedzenia.
Ehhh...
Obiś na zawsze pozostanie w mojej pamięci

Przytulam Cię bardzo mocno
