Qua mnie nawołuje

Zawsze myślałam, że On sobie krzyczy, dopiero w czasie rozmowy z gosiar odkryłam, że ależ i owszem najczęściej ryczy na mnie domagając się swojego, ale czasami też nawołuje tak typowo po kociemu. Krzyczy rozdzierającym mrrraaau jak jest w swoim pokoju, najczęściej kompozycją do ryku jest moja kołdra. W zasadzie napiszę inaczej, kiedy Qua leży na kołdrze nie zdarzyło się żeby nie ryczał (np. bo śmiałam pójść umyć włosy albo zjeść śniadanie). Ale jak chce się bawić, czy tak jakoś pobyć ze mną to mnie nawołuje. Najczęściej nawoływanie odbywa się na placu zabaw (pokoju my), nawoływanie tym się różni od ryku, że jeśli nie zareaguję na nawoływanie to nawoływacz sam po pewnym czasie do mnie przybiega. Dzisiaj mnie tak nawoływał, w ogóle dzisiaj znowu dzień szampańskiego humoru. Qua biegał, skakał, polował (na 3 piłeczki), robił podchody, na koniec zamordował czerwoną wstążeczkę. Dobrze jest, teraz (ojej jakie to niezwykle zaskakujące) merdając ogonem wpakował mi się na kolana (po nieudanej akcji nawołującej)
No i zdjęcie, dużo zdjęć:
"No to co leniuchu namówię Cię na polowanie ze mną?"
Na tym zdjęciu bardzo ważna jest piłeczka. To jest piłeczka jaką mamy jeszcze od CC, jak piłeczka do nas przyjechała była pomarańczowa do pierwszego spotkania z Małą Di, która jest mistrzem "skalpowania" więc zdarła pomarańczową otoczkę. Piłeczka jak widać dalej w użytku:
Przemykamy ekhm
Dwa etapy polowania (wiem,że nieostre ale zdjęcia w ruchu nam nie wychodzą)
Koniec, czyli teraz czas na wstążeczkę:
