 Twój Quazek to nawet w połowie tak nie broi jak ten drań! Jestem tego pewna, Quaziu jest grzeczny i kochany, a ten tutaj to tylko wariuje i wariuje, ja już nie wiem co robić
 Twój Quazek to nawet w połowie tak nie broi jak ten drań! Jestem tego pewna, Quaziu jest grzeczny i kochany, a ten tutaj to tylko wariuje i wariuje, ja już nie wiem co robić  Dziś właśnie pozwalał mi skarpety i majtki z suszarki na podłogę, a wczoraj pogryzł misia-maskotkę, bo śmiał na łóżku leżeć. Dostałam go w prezencie od dzieciaków ze  szkoły, ale "kochany koteczek" nie toleruje go i już
  Dziś właśnie pozwalał mi skarpety i majtki z suszarki na podłogę, a wczoraj pogryzł misia-maskotkę, bo śmiał na łóżku leżeć. Dostałam go w prezencie od dzieciaków ze  szkoły, ale "kochany koteczek" nie toleruje go i już   
 
Powolutku zbliżamy się do godziny zero - trzeba pomyśleć o wykastrowaniu małego. Tak tak, dopiero co to był dzieciak, właściwie mentalnie i intelektualnie to nadal jest, ale hormony buzują... Mrukania i gruchania są już na porządku dziennym, dokucza też Maciusiowi i generalnie agresywni się robimy, choć bardzo kochani pozostajemy i jak już użremy w rękę, to delikatnie w miarę. Maciuś ma już dość, ciągle małemu wojny i walki w głowie i nie potrafi przestać. W styczniu stuknie mu 7 miesiąc i zaczniemy rozglądać się za gabinetem. Ciachniemy i ... po kłopocie
 
 
Pozdrawiamy wszystkich gorąco, wieczorem wkleję nowe fotki.




 
  







 
 
 
  


 Po jakimś czasie tych cyrków Maciek się wkurzył (i tak długo był cierpliwy) i użarł małego w ucho. Ten zaczął wtedy płakać jak skrzywdzone dziecko i w tym momencie go wypuściłam, bo puściły mi nerwy. Maluch połaził po całym aucie i  wreszcie  zapakował się pod siedzenie TŻ (TŻ to słuszny chłop, siedzenie odsunięte max do tyłu - nie wiem jak ten głupol się tam zmieścił, ale dokonał tego). I nastąpiła cisza. Po chwili zaczął płakać Maciek, takim ultra cienkim głosikiem, i tylko co któryś raz otwarcia mordki, bo częściej tylko pokazywał mi te swoje 4 kły, co mu zostały. I tak przez 2,5 godziny jechaliśmy sobie...
 Po jakimś czasie tych cyrków Maciek się wkurzył (i tak długo był cierpliwy) i użarł małego w ucho. Ten zaczął wtedy płakać jak skrzywdzone dziecko i w tym momencie go wypuściłam, bo puściły mi nerwy. Maluch połaził po całym aucie i  wreszcie  zapakował się pod siedzenie TŻ (TŻ to słuszny chłop, siedzenie odsunięte max do tyłu - nie wiem jak ten głupol się tam zmieścił, ale dokonał tego). I nastąpiła cisza. Po chwili zaczął płakać Maciek, takim ultra cienkim głosikiem, i tylko co któryś raz otwarcia mordki, bo częściej tylko pokazywał mi te swoje 4 kły, co mu zostały. I tak przez 2,5 godziny jechaliśmy sobie...
 
   
   
  

 
   
   
  

 
 
