Długo nie pisałam w moim watku, bo nie mogłam go znaleźć w systemie.
Wiele się u mnie zmieniło. Odeszły koty: Balbinka, Malwinka i Pirat. Bardzo ciężko chorowały. Pirat był pierwszym kotem, wobec którego zastoswalismy eutanazję. Przyjechał wet i dał mu zastrzyk.

Kot miał kosmiczne wyniki nerkowe, nie mieszczące się w skali labu, a nie mógł umrzeć. Nawet mi ciężko o tym pisać, bo odszedł niedawno, w lutym. Pisałam o walce z jego chorobą w specjalnym wątku.
Do mojego stada dołączyli: Pompon, Szkrabusia, Kawusia i Sabinka. O Pomponiku pisałam juz powyzej, a teraz krótkie historie pozostałych, chociaż i one miały swoje wątki.
KAWUSIA
Przywieźli ją "ludzie" do weta uśpić. Kocia miała 18 miesięcy i paskudną ranę na karku. Forumowa bluerat udawała tylko, ze ją usypia. Kotka wybudziła się z narkozy szybko, ale wpadła w depresję. Mieszkała w lecznicy ponad tydzień.Przestała jeść. Nie było DT, więc ją zabrałam do siebie na tymczas. Miała już zarezerwowany dom w Wieliczce. Moim zadaniem było wyprowadzić ją z depresji i trochę podtuczyć.
Dopiero trzeciego dnia pobytu u mnie kotka zaczęła jęśc i wyglądało na to, że szybko pojedzie do DS. Niestety, zorientowałam się, że kotka ma dziwne ataki, nazywane zespołem falującej skóry. Na dodatek pojawiła się rujka. Zaraz po jej zakończeniu umówiłam się na sterylkę. W trakcie zabiegu okazało się, iż Kawusia była...po sterylce, ale kompletnie spartaczonej. W brzuszku były szwy, a pod szwami poprzemieszczane jajniki (nie wyciete!!!) i na nich cysty. Mój wet napocił się niemało, zanim ją wyczyścił.
Zespół falującej skóry został. Pomogły dwukrotnie podane w długich seriach środki antydepresyjne, ale zasadnicza choroba pozostała i trochę utrudnia życie kotce, zwłaszcza przed zmianą pogody.
Rana na grzbiecie zagoiła się po 2,5 miesiącach. Kotka została u nas, bo nie mieliśmy sumienia oddawać komuś kota z problemami neurologicznymi.
Kawusia jest kotkiem bardzo żywym, aktywnym, charakternym. Nie lubi zamkniętych drzwi. Otwiera je nagminnie, niszcząc je przy tym pazurami.
Jest bardzo proludzka i najbardziej towarzyska z moich kotów. Uwielbia wręcz gości i wtedy stara się przesiadywać z nimi razem.
SABINKA
Znalazłam ją przy stacji pogotowia ratunkowego. Wychodziłam z labu, z wynikami, gdy ją zobaczyłam. Kotka z niebieskimi oczami , w typie starego syjama. Siedziała strasznie smutna przed piwnicznym okienkiem. Oczka załzawione, dookoła bez futerka. Nawet powieki były łyse. Łapki tak samo. Pewnie wytała futerko podczas przecierania oczu. Kot chudy- sama skóra i kosteczki. Kości miednicy sterczały pod skórą. Pobiegłam do pobliskiego sklepu i kupiłam trochę surowej wołowinki. Zjadła bez pospiechu. Tego dnia nie dała podejść do siebie. Na drugi i trzeci dzień , po pracy, zwiozłam jej jedzenie. Przyszło swięto Bozego Ciała. Pojechałam po nią z kontenerkiem. Bez trudu złapała się. Była strasznie ufna. W kontenerku dojadała nawet to co jej przywiozłam.
U weta dostała leki i kroplówkę podskórną, bo była bardzo odwodniona. Taka biedna, mała kocina, arystokratka, która nie mogła się odnaleźć w miejskiej, asfaltowej pustyni, w zimnej, wilgotnej piwnicy.
Ile głodowała? Pewnie kilka tygodni. Jak ją przywiozłam do domu to zaraz zwiedziła łazienkę. Zamknęłam ją w czystej kotłowni. Podawałam jedzenie malutkimi porcjami, a i tak kotka dostała biegunki. Miesiąc dochodziła do siebie. Pamiatką po bezdomności jest często łzawiące oczko i strach przed głodem, który przejawia się w ciągłym podchodzeniem do miseczek i sprawdzaniu ich zawartości. Sabcia płacze, gdy miseczki są puste i domaga się ich szybkiego napełnienia.
Sabcia mnie strasznie kocha. Żaden kot tak na mnie nie patrzy jak ona. Jest-jak przystało na syjamcię- kotką gadatliwą, zaborczą, bardzo kontaktową. Jest jedynym moim kotem, którego nie zawizłam na sterylkę. Domyślam się, że ktoś to za mnie zrobił, bo kotka nigdy u nas nie miała rujki, a mamy ją już ponad 2 lata. Nie lubi innych kotów. Pewnymi względami obdarza tylko POmpona.
SZKRABUSIA
Tę koteczkę znalazłam na ulicy w 2006 roku, jak wychodziłam z pracy. Zwykła, maleńka, bura koteczka. Głodna, bezdomna, z wyciągniętą obróżą przeciwpchelną na szyjce zaczepiała przechodniów i miaukiem prosiła o dom. Akurat kupiłam puszki dla kotów, więc dostała gourmeta, którego chciwie pochłonęła.
Starałam się być rozsądna i chciałam nie myśleć o niej jak o następnym moim kocie,ale na drugi dzień, w sobotę pojechałam pod firmę. Pojawiła się dokładnie o tej samej porze co dnia poprzedniego.Złapałam ją i zapakowałam bez kontenerka do samochodu. Bałam się o nią, bo kręciła się w pobliżu szkoły zawodowej. Wprawdzie był sierpień i wakacje, ale skąd miałam wiedzieć czy nie skrzywdzi jej jakiś zwyrodnialec? Do tego ta ruchliwa ulica.
Kita była w samochodzie grzeczna. Wypuściłam ją koło niezasiedlonej budki dla psa,w moim ogrodzie. Kicia jednak nią wzgardziła i zaraz zniknęła w ogrodzie sąsiada. Potem była burza i deszcz do nocy, więc nie miałam mozliwości jej znaleźć. Poszłam jej szukać następnego dnia rano. Odezwała się na moje wołanie. BYła w szopie sąsiada.Wzięłam ją do kotłowni i nakarmiłam. Została u nas. Miałam jej szukać domu, ale umarła Malwinka i kicia już została. Nie przyznałam się od razu, że przywiozłam ją z miasta. Dopiero później.
Myślałam, że jest kociakiem. Miała duże, grube łapki, jakby jeszcze rosła Jest małą kotką. Taką malutką jak moja kaleka Kropcia. Ma coś cudownego i rozbrajającego w sobie, no i pędzelki na uszkach jak ryś.Charakterek ma ostry. Daje sobie radę z innymi kotami i jak jej coś nie odpowiada w ich zachowaniu to dostają po pysku. Człowieka tez lubi podrapać. Najmilszy jest dla mnie widok śpiącej Szkrabusi. Widać jak jest jej dobrze na łóżku, jak rozkosznie się przeciąga i mruczy.
To jedyna kicia, która czasami mi towarzyszy z psem na spacerach aż pod las. Za nic nie daje się odpędzić. Muszę wtedy zamykać ją w domu albo bardzo uważać. Już zdarzało mi się nieść ją na rękach, z obawy przed psami.
Mam nadzieję, że długo nie przygarnę nowego kota.Chociaż... czasami mam wrażenie, że moje koty ściągają do domu bezdomniaki. Dziwne, ale gdy w najbliższej przyszłości odchodzi któryś z moich kotów, to już wcześniej pojawia się następca. Gdy w koncu 2007 roku ciężko chorowałPirat pojawił się Gacuś. To pełnojajeczny kocur whiskasowy, stołujący się u mnie od listopada zeszłego roku. Nie zajmuję się nim. On tylko przychodzi do mnie jeść. Zimą czasami spał w kotłowni, która jest stale otwarta (okienko 9 kocia drabinka). Nie chcę kolejnego kota, bo i tak mam ich za dużo.