ano niestety, ludzie są różni...

.
Pod blokiem mojej kol. plątał się czarny szczeniak. był tam już trochę czasu, ludzie mówili, że podobno go ktoś z auta wyrzucił. Moja kol. chciała zabrać tego psa, to sąsiadka na nią, że ona go teraz przygarnęła i mamy go nie ruszać.
Nawet kupiła mu obrożę, ale o wyżywienie miał zadbać sam

. Dzieciaki obrzucały go kamieniami, waliły kijami, a woźna ze szkoły miotłom i to tej pani sąsiadce nie przeszkadzało,a jak my go próbowałyśmy zabrać tak. Kiedyś się zbiegło kilka chłopaków i zaczęli za nim z kijami ganiać, to go wzięłyśmy. Nie miałyśmy pojęcia co z nim zrobimy, schronisko nie wchodziło w grę. Na szczęście udało się nam go wcisnąć do mamy pracy, żeby pilnował budynku. A tak się złożyło, że tam pracowała miłośniczka zwierząt która go przygarnęła i dziś mieszka u niej w domu.
A pod moją szkołą/blokiem widok kopanego/maltretowanego psa jest na bożątku dziennym, ale przecież wszystkich psów nie pozbieram z ulicy, a dzieciakom nóg z doop nie powyrywam

.