Podjechałyśmy z siostrą nakarmić jej podopiecznych, żaden się nie pojawił, ale jedzenie zostawiłyśmy, wieczorem może się zjawią.Panowie z ochrony przejeżdżali i dość długo nas obserwowali, taki mają obowiązek.Siostra karmi koty codziennie, kiedy jest w pracy, teraz zakład ma przymusowy urlop, nikogo tam nie ma i stąd takie trudności.Musimy jeździć od strony lasu i zostawiać jedzenie przy bramie.
Po drodze zauważyłyśmy ciałko przejechanego małego zajączka

Zgłoszę jutro, żeby go zabrali z drogi.
Moje huciane były, ale tylko cztery czarnuszki, krówki się nie pokazały.W domku burasi nie było żadnego kota, ale kiedy po godzinie wróciłam zabrać brudne miski, śmietana była zjedzona do połowy.Jakieś koty tam przychodzą, ale są "cichociemne", nie widać ich, nie słychać, jedzenie znika do spodu, woda również.
Pies Maks po raz pierwszy nie dostał kości i był ogromnie zawiedziony, patrzył na mnie z wyrzutem.Zostawiłam dużą puszkę (1240g) jedzenia dla psów, ale tylko powąchał, nie chciał też przysmaków dla psów.Jego problem, prawda?
Byłam dwa razy szukać Dudusia i nic

Wieczorem pójdziemy z p.Izą na spacer z Żabą i jeszcze go poszukamy.To chyba taki włóczęga.Trochę boję się go łapać, bo nie mam klatki, a on może robić awanturę, kiedy go zamknę w domu.Z drugiej jednak strony muszę go podleczyć, wykastrować..itd.Ot, dylematy.