Nikt nas nie odwiedza
Nikt nie pyta o maluchy
A one takie słodkie są...
Żarcie z misek wymiatają aż furczy, burunia w niczym nie ustępuje braciom pod tym względem. Na jeden raz idzie 180-200 g mokrego, dodatkowo stoi suche w misce, które sukcesywnie uzupełniam. Dzisiaj właśnie wykończyły torbę suchego Hill’sa, więc będą musiały przejść na Sanabelle, bo to mam w zapasie.
Poza tym robią mnie w konia

Dzisiaj rano zastałam burunię w pudełku. Podstawiłam jej tam miskę, żeby sobie trochę pojadła (jeszcze boi się wyjść na środek i jeść z chłopakami, kiedy ja jestem w pomieszczeniu - jak mnie nie ma, to biega tam sobie w najlepsze). Po jedzeniu zamierzałam zakraplać jej oczy. Zajęłam się swoimi sprawami, po chwili patrzę - burunia skończyła jeść i przymierza się do opuszczenia pudełka. No to ja ją caps za kark, będziemy kroplić. Jakoś tak dziwnie grzecznie siedzi mi na rękach, nie wije się, nie wyrywa - no, myślę sobie, fajnie, już się ze mną oswaja. Kochana dziewczynka. Wywalam kota kołami do góry na kolanach, krople już w gotowości, patrzę w oczy... a to Borys
Poza tym, co mają pod ogonem, to one się odrobinę różnią tylko oprawą oczu - Borysek ma koło ślepków takie śmieszne białe obwódki, burunia tego nie ma. Więc jak łapię burego kota, to muszę mu najpierw dokładnie mordę obejrzeć, inaczej nie wiem z którym mam do czynienia (z góry są nie do odróżnienia).