Dziękuję Wam. Wczoraj w chwili wytchnienia poczytałam forum i wiem, że te "moje" maluszki i tak miały szczęście. Urodziły się zdrowe i matka je odchowała, nie jestem w stanie spokojnie czytać o niektórych bidulkach...
...problem mam ze złowieniem tego ostatniego, wyciągnął sobie trochę przynęty łapkami przez kratkę, chyba się z nią szarpie bo klapka się zapada, a tej małej zarazy nie am w środku (latam tam tylko i nastawiam bez rezultatu). Macie jakieś doświadczenia z opornymi zwierzakami? Czy są koty, które za nic nie dały się złapać klatką łapką? Już tracę nadziej tak dobrze poszło z z matka i trzema małymi, ale to małe jest jakieś wybitne

Wieczorem owinęłam boki klatki folią spożywczą żeby nie mógł wyjadać z boku przez kratki, sprawdzaliśmy w nocy i rano niestety figa z makiem. Teraz byłam i przestawiłam klatkę przynęta do ściany tak żeby był tylko jeden bok, którym może się do jedzonka dostać. Zmieniłam też przynętę z silnie pachnących saszetek na to coś zwykle dostawały (kurze serducha) może jak zobaczy taka zwykłą śniadaniową porcje to się przełamie i wlezie do klataki. Jeśli nie to już sama nie wiem... Może zabrać te łapkę i nie dawać mu nić jeść, zrobić z deseczek drabinkę do tej dziury wyjściowej żeby mógł wyjść na dwór...
myślicie, ze głód zwycięży i kocina wylezie z piwnic jak będzie wygłodniały? Czy możliwe jest, żeby kociak padł z głodu jeśli jest możliwość wyjścia na zewnątrz?
ewar pisze:Joasiu, znowu wielkie uznanie.Kotka na pewno ma robaki, skoro była w piwnicy.W kupce możesz nic nie zobaczyć.
Sama kota nie żyła w tych piwnicach. Ona przybyła już w zaawansowanej ciąży (przyszła chyba za starym kocurem, którego dokarmiałam wyjadała mu posiłki) . Kociaki urodziła też gdzie indziej, zniknęła na kilka dni a potem zaczęła przychodzić już bez brzuszka i na początku tylko jadła... potem zaczęła zabierać serducha na wynos (nosiła je małym pchlarzom do gniazda

mimo, że mieszkam wysoko nie udało mi się namierzyć gdzie gniazduje... próbowałam tez śledzenia, ale bez powodzenia zawsze gdzieś w krzakach mnie zgubiła

obrócenie z jednym sercem zajmowało jej ok. 15 min. czyli mógł to być kawałek drogi)
Kotka różni się od dzikusów, które dokarmiam, dlatego nie zdziwiłabym się gdyby gdzieś miała jakąś metę i tylko na czas porodu ze względów bezpieczeństwa się przeniosła (może pies? może właściciele zabierali jej maluchy po urodzeniu zamiast wysterylizować?)
Jak podrosły wyprowadzała je wieczorami i pokazywała różne miejsca śmietniki okoliczne i min. te dziury do piwnic w tym nieszczęsnym bloku. Któregoś dnia jak juz się małe do miejsca przywiązały wyniosła się i zaczęła to miejsce gdzie je zostawiła omijać szerokim łukiem tak, że w tej piwnicy to właściwie tylko te maluchy mieszkały... domyślam się, ze ona już mościła sobie kolejne legowisko.
oglądamy też kupy maluchów (ludzie to potrafią mieć pasje) niby nić nie widzę, ale kombinuję, że skoro ja ja tymi serduchami karmiłam a ona je im nosiła to może nie powinny mieć robali? Myślę, że nie mają nawet pcheł, nie drapią się i nie wiedzę, żeby coś po nich skakało.
Jeśli macie jakieś doświadczenia z opornymi na klatki łapki zwierzakami napiszcie koniecznie, bo już tracę nadzieję.
Może na początku powinnam zablokować drzwiczki, żeby mógł spokojnie wejść i jak zobaczy, że to bezpieczne wlezie tez do podpartych? Chociaż odnoszę wrażenie, że on doskonale wie o co chodzi. łaziła po klatce, po drzwiczkach, przytulała się do boków klatki, wyjadał łapką, a wejściem nie wlazł.
Udało mi się zrobić zdjęcia, tylko strachulec nie dał się sfotografować.
To pierwszy i najodważniejszy mały. Kocurek (jedyny, którego płeć udało mi się zidentyfikować). Urodzony przywódca, łażą za nim jak za matka dwa pozostałe. Ma dwukolorowe oczka żółto zielone

.

To trzecia odłowiona (chyba kicia, bo dużo mniejsza niż numer jeden)

I mamunia:

Jest jeszcze śliczny łaciatek (tez czarnobiały), ale niestety nieuchwytny. Miauczy czasem nawołując rodzeństwo. Straszny gapcio/a.
i jeszcze pierwsze spacery z mama jakie zarejestrowałam z okna:


nie mogę przeżyć tego, że kociaki zostały pozbawione "domu" na innych osiedlach widuje kocury wylegujące się w ogródkach
a na naszym kot traktowany jest jak wróg publiczny i szkodnik
