Maluch bynajmniej nie są grzeczne - ale to chyba dobrze. Faktycznie szkoda mi czasu na pisanie bo wolę na nie patrzeć bez przerwy. Chyba nie nadaję się na DT - zaczynam się w nich zakochiwać. CUDNE są!!!!! I kotka coraz śmielsza. Jak ją Ewka głaskała - zaczęła tak doopkę wypinać (zbereźnica jedna).
Klusek popija mleczko dla kociąt, ale Bodzio nie chce. Za to wczoraj zaczęły wcinać gotowane miąsko. Klusek, aż wrzeszczał i zabierał kotce zspod pyska. Bodzio najpierw nie chciał - pierwszy kawałek wpakowałam mu siła do pysia. Jak mu posmakowało to wcinał równo z Kluskiem. Tylko mały głupek nie chce z miski - woli z podłogi...
A bawią się tak, że powinnam tam siedzieć z kamerą. Bodzio próbowała chodzić po krawędzi kuwety i spadał na każdym zakręcie. Chowają się przed sobą nawzajem w koszykach, wspinają na wszystko co się da. Rewelacyjnie "grają w piłkę" (kurcze mój Albert nigdy się tak nie nauczył...)
Prawdopodobnie w sobotę nas nie będzie, ale jeśli tylko będą moi rodzice to kotki można odwiedzić.
Dokota stwierdziła, że po drugim odrobaczeniu (za tydzień) można już myśleć o przeprowadzce - tylko czy ja będę się umiała rozstać
