Taaa...bo to ja muszę uszy zakraplać
Kotka chyba zrobiła się śmielsza, bo zamiast wciskać się w kąt to mi spier...

Wczoraj jeszcze jakoś ją w kuwecie zdybałam ale dziś rano - porażka. Po południu ganiamy się dalej. No w ten sposób to my się chyba nie polubimy
Kotka zaczyna też trochę łazić po pokoju, wskakuje na parapet - chyba czuje się pewniej.
Bodzio trochę wczoraj rzygnął po powrocie do domu. Potem brykał z bratem jak nawiedzony, ale kiedy się zmęczył i chciał iść spać (koło 21-szej) Ewa stwierdziła, że kot zdycha i oczywiście wieczorem jechałyśmy do lecznicy. Tyle, że było już zamknięte...
Kot jak na umierającego to strasznie się piłował całą drogę

Ja się już chyba też trochę przeczulona robię. Jeszcze po wieściach o Biszmie w szczególności.
Rano oba wystartowały do mnie jak sprężyny. Nie widać śladów biegunek wymiotów ani tym bardziej apatii. Denerwuje mnie to, że nie mam kontroli nad tym czy i ile jedzą - nie mam pełnej wiedzy a tego nie lubię

Na pewno kotka ma apetyt imponujący!