Nie noszę. Chociaż mam, i to dwa W tym jeden w koty (prezent żywiołowo podczas imprezy ku czci minionej matury przez znajomego zdarty z szyi i ofiarowany ). Nawet niezły, bo stonowany i zgrabny kolorystycznie.
Wiecie co, to wszystko my chcemy naszym kotkom dac do szczescia.
Ale mozna tez innaczej - na poslanie duzy karton wyscielony kocykiem, do drapania kawal starej wykladziny przymocowany do sciany lub (jak u mnie) do duzego stojacego kosza wiklinowego, jedzenie - nie dawac drogich puszek, tylko dobrej firmy suchy i miesko, szczepi sie raz do roku , zakladajac ze kot nie ma problemow zdrowotnych (nie zawracamy glowy wet. z byle powodu, bo czesto lubimy po prostu chodzic z kotem do lekarza), zabawki zrobimy sami z welny.
Kotu potrzeba duzo milosci, zabawy i zainteresowania - a to nie kosztuje, prawda?
Ewa pisze:Kotu potrzeba duzo milosci, zabawy i zainteresowania - a to nie kosztuje, prawda?
Trudno sie nie zgodzic, ale wiadomo przeciez, ze caly koci przemysl nastawiony jest w glownej mierze nie na koty tylko na nas - wlascicieli. Gapek najbardziej lubi bawic sie jakims szeleszczacym smieciem, a i tak kupujemy mu wymyslne zabawki. Zje z czegokolwiek a my mu specjalne miseczki itd. I nie sadze, abysmy byli jakos szczegolnie odosobnieni w swoim dziwactwie
A racja z tym przemysłem nastawionym na robienie wody z mózgu opiekunom kotów... Niemniej, że ośmielę się zauważyć, one same podsumowują zazwyczaj różne osobliwe starania po swojemu, w związku z czym przeciętny kotolub z czasem dochodzi obycia - co kupować, a co i tak może sobie leżeć na półce i robić wrażenie, aż supermarketowe myszy to-to zjedzą...
Ostatnio edytowano Czw lut 28, 2002 18:53 przez Estraven, łącznie edytowano 1 raz
Brawo Estravenie, myślę,że ten obrazek jest kwintesencją tego wszystkiego o czym w tym temacie mówicie Dawno się tak nie uśmiałam
Jak Ty to robisz, że piszesz posty z czasowym przyspieszeniem Kiedy czytałam o której wysłałeś ostatni list to u mnie było około 1/2 godziny wcześniej , niż u Ciebie8O
Czasami mnie ponosi, to prawda, chociaz jestem okropnie przyziemna i odporna na reklamy Chodzilo mi w tym racjonalnym wystapieniu o to, zeby ewentualni namyslajacy sie nad kotkiem, nie mieli wytlumaczenia, ze utrzymanie duzo kosztuje.
Pozziej, jak juz bedzie taki domownik, moga wybrac, czy chca drapak z poleczkami pod sam sufit, czy przyniosa pieniek z lasu.
Oj, dobrze ze nikt mnie nie skrzyczal za "spartanskie" warunki trzymania kociambrow.
Przez wiele lat broniłam się przed komputerem w domu, bo dość go miałam non-stop w pracy. No a teraz, przez Was , czyli pośrednio przez kota, brak mi zręcznego wyjścia do internetu (forum!!) z domu... I jak nie powiedzieć, że koty kosztują...