niestety nie udało mi sie dzis namierzyc dzieci szylkretki

..zlazłam się z behcią w deszcz,po krzaczorach ,po torach ,chaszczach...górka i pagórkach ,zaglądaliśmy we wszystkie zakamarki i nic ..nie ma...mokre ba ociekające wodą,przemarzniete i fiasko ..zachwile Behcia zaciciała i szylka przybiegła

szłam jej tropem to gnida wystawiła mnie do wiatru..zobaczyła ,usiadła pod płotem i łapinki nagle zaczeła sobie lizac..

gdzies w betonowych kręglach pewnie je schowała ...ale nic nie znalazlyśmy ..a czas ja ciachnać...bo znów jakis numer wywinie..
boli mnie teraz gardło....mam zap. zatok i jestem do bani
a jutro jadą moje maluszki do Madzi...Pingwinek chory ...ale już czuje sie lepiej..nie ma goraczki ,je ,chętnie pije convalescensa ,je Rc...kurczaczka ..no nie przecze że jest moim pupilem ...

chociaż mam taka słabośc do tri..ale czarnuszek jest chyba najładniejszy
Madziu jestem ci ogromnie wdzięczna....i bardzo ale to bardzo dziękuje

..zobaczysz jak podpasłam towarzystwo..a takie szkieletki były.....
acha odrobaczone trzydniówka za 12 dni powtórka...odpchlone równiez porządnie..
jak pingwinka bedziesz głaskała to tak traktorzy że nawet wetka nie jest wstanie go zbadać

..wszystkie macam ,głaszcze i bawie się z nimi ,już czyściutkie i lsniące...
