» Sob lip 05, 2014 16:22
Re: MOJE KOCIE BIEDY - proszą o wsparcie karmą
A ja z dobrymi wiesciami...
w akcie desperacji zapukalismy do sasiedzkiego domu (widzielismy, ze maja zwierzeta, 2 huski, 1 kundelek i 1 kot), zaryzykowalismy,
pierwsza odpowiedz byla, ze nie, bo maja caly dom rezydentow ale po krotkiej rozmowie sprawa sie wyjasnila o co chodzi i dziewczyna-kobieta (moze miec rownie dobrze 15 albo 25 lat - z wygladu) zainteresowala sie sprawa, poszlismy do nas do domu w celu zapoznania.
Kot sie od razu nastawil sympatycznie a Anita go wymiziala.
Chyba opatrznosc poprowadzila nas w tamte progi, ci ludzie kochaja zwierzeta i wiedza w czym rzecz z opieka i co potrzeba poniewaz opiekuja sie swoja gromadka.
Dodam, ze to kompletnie obcy ludzie, znamy sie tylko z widzenia, nawet sie nie pozdrawialismy.
Byl to drugi dom do ktorego zapukalismy dzis przed poludniem, w pierwszym od razu odmowiono, nie bardzo nawet chcieli posluchac do konca o co chodzi.
Znamy tu dwie rodziny polskie, znamy sie tak luzno od paru lat, jednak nie zdecydowalabym sie zostawic Okruszka pod ich opieka, reszta dobrych znajomych jest z miejsca gdzie pracujemy a jest to miasto oddalonego od naszego miejsca zamieszkania o 50km. tak, ze ciezko z dochodzeniem byloby.
W sumie - sprawa zalatwiona najpomyslniej z najsmielszych oczekiwac i marzen.
Dzieki za pomoc i za slowa dziewczyn, ktore wczoraj odebralam nieprzyjemnie, przyznaje, ze nigdy i za nic,
ale to jednak te slowa spowodowaly 100-procentowa moja mobilizacje i desperackie wprost dzialania,
dzieki.

