Dzisiaj nie jest mi do śmiechu. Kay jest chory, i to bardzo. Kiedy przyszłam do niego rano to siedział w budce, miseczki puste, kuwetka pełna, wszystko jest ok, podchodzę, zero reakcji, otwieram klatkę, również zero reakcji, wyciągam kuwetę, to samo. A zawsze syczał. Jedzenie, podsuwam mu łyżkę pod nos, powąchał i tyle a wczoraj miał ją ochotę pożreć razem z zawartością

teraz miska leży obok posłanka, pełna, w klatce śmierdzi żarciem a on nic
Jeśli jedzenie nie zniknie do jutra to zacznę panikować
