Inka pisze:ze smialas naprzykrzac sie bylej karmicielce z podwiezieniem "AŻ" 30 km do lecznicy chorego Szpiegulka i nie omawialas tego na zapas tylko chcialas zaraz teraz, a przeciez skoro kota zlapalas to wlasciwie Twoj problem i czlowiek "ma przeciez prawo zjesc spokojnie obiad" podczas gdy chory kot niech sobie dycha w kontenerze i czeka, i Ty ponizona do granic ale znoszaca to dla dobra kota tez siedz i czekaj, kluski trzeba najpierw zjesc).
Nie bardzo rozumiem słowo "byłej" - Koty z ul. Wysokiej są przeze mnie cały czas karmione i opiekowane.
Nie są to jedyne koty, do których "przyłożyłam rękę", sterylizowałam, leczyłam, znajdowałam domy dla wielu innych kotów z terenu miasta.
Nie uważam, żebym w jakikolwiek sposób upokorzyła Panią Beatę.
Czekała na mnie wtedy nie dłużej jak 15 minut. Wbiegłam 4 piętra do góry. Przebrałam się z dresu w normalne ciuchy w międzyczasie na stojąco dojadając obiad (akurat nie kluski to były) wykonałam dwa telefony i byłam z powrotem na dole.
Przy kolejnej prośbie nie powiedziałam kategorycznie nie, powiedziałam, że wolę nie obiecywać, bo wiedziałam, że ten dzień mi nie do końca pasuje (z uwagi na to, że wiedziałam, że będę z pracy wychodziła dość późno). Ja piszę, że wrócę z pracy później (czyli mam tam coś ważnego do zrobienia) a Pani Beata proponuje żeby się w takim razie zwolniła wcześniej - no przecież to nie jest do końca poważne. Zaproponowałam lecznicę gdzie sama chodzę z bezdomniakami. Powtórzę też, że w Rybniku jest wiele gabinetów weterynaryjnych.
Ton odpowiedzi Pani Beaty nie zostawiał opcji kompromisu - nie obchodzi ją żadna inna przychodnia i dziękuje mi za pomoc.
Pewnie w opinii wielu z Was powinnam jednak skorzystać z propozycji pani Beaty i zwolnić się tego dnia z pracy.
Nie uważam/zazdroszczę, że koty opiekowane przez Panią Beatę jedzą lepiej bo nie uważam, że te które ja wspieram jedzą źle.
Jak już wielokrotnie pisałam nikogo do pomocy nie zniechęcam.
Nie zazdroszczę jej wpłacanych pieniędzy, moje mi wystarczają. Nie wysyłałam do nikogo żadnego PW w sprawie Pani Beaty. Nie wypowiadałam się w związku z Panią Beatą w żadnych innych dyskusjach na żadnych innych wątkach.
Każdy może rozważyć we własnym sumieniu. Napisałam tylko o faktach.
Pani Beata mówi o wszystkich kotach, że jeśli ona ich nie nakarmi to nikt tego nie zrobi - faktem jest, że nie jest tak w przypadku każdego z tych kotów.
W odpowiedzi Pani Beata wkłada w moje usta słowa, których absolutnie nie powiedziałam (że chciałam uśpić kota).
Kiedy jej to odpowiada to pisze, że ona zajmowała się nim od lat a kiedy akurat pasuje inaczej, że nie interesują się nim dotychczasowi opiekunowie (czyli, że jednak ktoś inny się nim zajmował nie ona; ten kot nie był jednym ze stada, którym się zajmuję, pojawiał się rzadko, nieregularnie, dziki, nie dawał się dotknąć) i chcieli go uśpić (planowałam na dniach się na niego zaczaić i próbować złapać do weterynarza, pani Beata była po prostu szybsza).
Wstawianie zdjęcia miski z kluskami i pisanie, że tak są żywione koty podczas kiedy Pani Beata doskonale wie, że tak nie jest nie jest do końca fair (nie użyję słowa na "m").
Szkoda, że wczoraj byłam w podwórku wcześniej niż Pani Beata i wyrzuciłam z miski kanapki z nutellą i banany - byłoby kolejne sensacyjne zdjęcie.
Jestem na tym forum od prawie 11 lat cały czas pod tym samych nickiem.
Znam część uczestników forum z Rybnika osobiście, nigdy z nikim nie byłam w żadnym konflikcie, czasem pomagamy sobie w różnych tematach.
Nie zamierzam już śledzić tego wątku.
Jeszcze raz współczuję straty kota.
Przede wszystkim życzę, żeby udało się Pani Beacie znaleźć pracę (bo wędka jest moim zdaniem zawsze lepszym rozwiązaniem niż ryba)