Zastanawiam się czy kaftanik jest jej potrzebny. Szwy ma podskórne, rozpuszczalne, widać tylko dwa malutkie węzełki na końcach cięcia. Jak myślicie?
Moderator: Estraven
co wcześniej mu się nie przytrafiało. I je dwa razy więcej niż Mimi, choć nie widać tego po nim. Zastanawiam się czy go kolejny raz nie odrobaczyć. strongbaby pisze:A dziękujemy Lila chyba dobrze. Albert po 2 dniach od sterylki uspokoił się i mogliśmy znów je złączyć. Mimi wygryzła wczoraj w kaftaniku dziuryPo czym się z niego wydostała
Nie było łatwo jej go znów założyć, całe ręce i dekolt mam podrapane.... W nocy znów ściągnęła, ale tylko do połowy, zatrzymał się w połowie brzucha więc zdjęłam i już nie zakładam. Jakby tak robiła gdy jestem w pracy mogłaby sobie coś zrobić. Mam nadzieję że nic się nei stanie. Cięcie wygląda ładnie, ale teraz po zdjęciu kaftanika nadrabia zaległości zabawy z Albertem . Mam nadzieję że nie zadrapie jej tam podczas boksowania ;/ Albert tez odczuł brak kompana do zabawy, snuł się po mieszkaniu i zaczepiał wszystkich dużych. Nawet w ciągu ostatnich dwóch nocy przychodził na mizianki
co wcześniej mu się nie przytrafiało. I je dwa razy więcej niż Mimi, choć nie widać tego po nim. Zastanawiam się czy go kolejny raz nie odrobaczyć.
A jak tam Twoje dziewczynki ? Kasienka się wyciszyła ?
i pewnie w pierwszej kolejnośći idzie do sterylizacji
wielka miłośćdorcia44 pisze:a był taki tycieńki


barbarados pisze:Albert jest ogromny !![]()
![]()
Poleciałam do weta (nie do tego który go kastrował) , pomacał i powiedział że nie wygląda najgorzej, temperatura 39,5 , ale ma apetyt załatwia się. Tylko depresje przez kołnierz ma. Dostał antybiotyk, leki przeciwbólowe, jeszcze większy kołnierz (nie da rady w nim zjeść ani się napić) i w piątek kontrola. Powiedział, że w ciągu swojej 16 letniej praktyki nie spotkał takiego kocura. Jestem na skraju rozpaczy... serce mi pęka jak siedzi skulony w tym kołnierzu. Jak mu pomóc? Są jakieś maści przyśpieszające gojenie? Dodam jeszcze, ze wet który go kastrował jeszcze w piątek wieczorem do mnie dzwonił i pytał jak sie czuje, bo kot byl u niego bardzo zestresowany. Miło mnie zaskoczył. Ale jak w sobotę zadzwonił jeszcze raz z pytaniem jak kot, powtarzając że w klinice był bardzo zestresowany zapaliła nam się czerwona lampka. Kastracja to chyba prosty zabieg, coś mogło pójść nie tak?
Użytkownicy przeglądający ten dział: koszka, Majestic-12 [Bot], sebans i 36 gości