Dzisiaj znowu był fałszywy alarm.
Ponowiłam ogłoszenie na stronie schroniska, bo tamto zniknęło... tak, to już miesiąc...
Plakaty wiszą na co drugim drzewie, więc nawet jak komuś zaginął nasz numer telefonu, to ma gdzie znaleźć. Byłam dzisiaj na Tkackiej, kotek cały czas tam bywa, aczkolwiek pokazuje się rzadko, i nie daje się zwabić. Jeśli to Finio, to kiedyś pewnie się bardziej oswoi i uda się go złapać. Na razie to nie widzieliśmy go ani razu, więc nawet nie można potwierdzić, czy to Finio, czy nie.
Właśnie to jest najdziwniejsze, jak napisała Ikotipies, że go nigdzie nie ma. Cała okolica wie, dzisiaj też jak rozwieszałam ogłoszenia dwie osoby mnie zaczepiły z pytaniem, czy się znalazł, wiadomości dotarły aż na Tkacką - i NIC. Do karmienia Finio nie przychodzi... Wczoraj poszłam do tego feralnego domu, zabrałam ze sobą ulubioną Finiastego wołowinkę, deseczkę i nóż. Zawsze na dźwięk krojenia to przylatywał jak na skrzydłach, a tutaj nic. Tylko znajomy czarnuszek się przewinął przez 'ogród', i wracając wdepnęłam w ogromne ludzkie kupsko
No nic, po prostu będę szukać mojego koteczka. Aż do skutku.
Dziękuję wszystkim za dobre słowo.