Janie poprawi się humor jak zobaczy u mnie kociaki

wszystkie w świetnej formie i szalejące i mające wilczy apetyt. Przez ten wilczy apetyt juz skończyły się saszetki, rozbestwione duże potwory niechętnie podchodzą do miski z suchą karmą
A teraz wybaczcie na chwilę ucieknę od tematu. W tym tygodniu był szczepiony mój kociak, za szczepionkę dałam 48zł i ma być powtórzona za 3 tyg. Nie wiem może jestem z innej planety albo mam skleroze, ale pamiętam, że jakoś rok temu płaciłam od jednej szczepionki koło max 26-28zł. Nie wiem co jest grane, ale to mnie dobiło... taka cena rany co się dzieje. Może znacie lecznice z niższymi cenami? Leczenie i tak utrzymam w swojej bo jak dotychczas jest niezawodna, ale szczepienia czy sterylka chyba muszę ich "zdradzić". A może ten świat stanął już koomletnie na głowie? Jeżeli takie ceny to cóż przestają mnie dziwić porzucone psy. Kogo stać na tak drogie szczepionki, a schroniska i tak się wypinają i jak właściciel psem się zająć nie może to i tak do siebie go nie przyjmą.
Wracając do sprawy sterylki kotów z Koła. Może podejdźmy do sprawy od innej strony? Zamiast zapewnią jak to kociaki mają źle i można je ratować to przekonajmy ich inaczej. Mianowicie problem cały kręci się wokół sąsiadów trujących koty, wieszających niektóre itp. Same stwierdziłyśmy, że problem zaczyna się od potwornego odoru w budynku. Przecież sterylka spowoduje, że koty nie będą tak znaczyć terenu czyli będzie mniej smrodu. O to przecież jest wojna z sąsiadami. Nie chcą by koty były trute to niech je wysterylizują, będzie ich mnie, nie będą też tak znaczyć terenu. Czyli nie grać na uczuciach bo to nic nie da tylko podejść od strony zupełnie innej.
Co do tych kobiet, że są za selekcją naturalną. Dziewczyny czemu się dziwicie? Nie można wysterylizować pedofila, ani gwałciciela to czemu ziwerzęta miałyby mieć lepiej. Przecież ONE są niby gorsze od nas. Skoro samych siebie nie możemy bronić przed bezmyślnym rozmnażaniem się, to czemu bronić tego zwierzętom. no niestety zwierzęta zawsze będą miały gorzej taka prawda.
Co do tych organizacji na rzecz zwierząt. Trochę się interesowałam strażą dla zwierząt. Do nich może zapisać się każda karmicielka ale nie robi to z niej strażnika, żeby być strażniekiem musisz przejść szkolenie i testy nie ma tak łatwo. Pozatym ta służba ma własne umundorowanie, one są tylko informatorkami i mogą pomagać ale nic więcej.
A teraz TOZ. Miałam z nim do czynienia. cóż moje spotkanie było wręcz idiotyczne. Pominę kwestię, że ktoś na mnie ich nasłał jak miałam psa, ograniczę się do sprawy kotów. Sprawa była taka, że w moim mieszkaniu niby śmierdziało. Przyszli i stwierdzili odór... tak nie zaprzeczam, ale nie było koszmaru, co miałam zrobić z kocurem który znaczył teren i czekał na zabieg? Zamknąć go gdzieś? No raczej trzeba poczekać. Tamta klinika kazała mi czekać aż do 8 miesiąca minimum a kocur zaczął znaczyć już w 6! A zabieg odbył się i tak w 3 tygodnie po tym jak zaczął znaczyć teren. Wtedy nie wiedziałam, że można przeprowadzić kastrację wczesniej, ale cóż bywa... Potem dwa tygodnie później przyszli z administracji, babka stwierdziła dość nieprzyjemny zapach który zanika... potem znowu przyszli z TOZ i co? A no nic, bo już wszystko wywietrzało! Poprostu się wtedy uczepili przez psycho sąsiadkę która nienawidzi kotów!