A w tzw. międzyczasie, aby nie nudzić Was ciągłą i niezmienną informacją: "Twistuni nie ma. Klatka pusta", trochę o kocim towarzystkie, najczęściej kręcącym się po działce z ustawioną klatką:
O pięknej szylkreciej marmurce to już pisałam, wstawiając fotki tego cuda. Okazało się jednak, że ma ona siostrę - bardzo do niej podobną, może ciut-ciut w jaśniejszej tonacji, z mocno pokiereszowanym noskiem

(i to ją TZ nieopatrznie wypuścił z klatki).
Po działce kręci się sporo kocurków - są dwa czarne, w tym jeden dymno-czarny; jest odważniak biały w czarne łatki, który przy mnie chciał sprawdzić działanie klatki

; jeden burasek z białym podwoziem i pięknym pysiem, który udowodnił nam wczoraj swoją męskość, dobitnie znakując jedno z drzewek owocowych
Jak błyskawica przemyka się biało-szary maluch; możliwe że to braciszek/siostrzyczka Pinky, zabranej wcześniej przez Eve69.
No i jest przesłodka Iris, zdrobniale nazywana Iryskiem.

W Iris zakochałam się, nie, nie od pierwszego, ale od drugiego czy trzeciego wejrzenia.

Drobniutka szylkrecia z nóżkami jak patyczki przez cały czas naszego pobytu na działkach dzielnie nam asystuje coraz bardziej zmniejszając dystans. W zasadzie już wczoraj mogłam ją złapać gołymi rękami, ale poczekam jeszcze trochę - aż sama przyjdzie do mnie.

Bo wczoraj, gdy postawiłam przed nią transporterek i zapytałam czy pójdzie ze mną to przecząco pokręciła główką i dla podkreślenia swojej odmowy strzepnęła lewym uszkiem.
