Klub kotów wiejskich wychodzących.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto cze 03, 2008 20:39

Witaj Bartuul - pozdrawiam serdecznie. Twoja kocia jest w wieku o ktorym mówię czasem "trudna młodzież". To czas kiedy koty zdobywają doiświadczenie: pakują się we wszystkie mozliwe kłopoty i sprawiają opiekunom najwiecej problemów wychowawczych i zdrowotnych. Po następnych 2 latach możesz się spodziewać ze kicia dojrzeje - będzie bardziej rozważna, doceni swoje terytorium, michę i posłanko.

Bartuul pisze:Mieszkam w domu wolnostojącym na obrzerzach miasta - ogród, płotek, takie tam.

Zakladam ze w pobliżu nie ma ruchliwych ulic? Jesli są, to koniecznie zadbaj o dobre zabezpieczenie ogrodzenia. Jeśli są (ruchliwe trasy) a ogrodzenie trudno zabezpieczyć to moze woliera?

Problem z kotką jest taki, że strasznie siusia na wszystko w domu - łóżko, pufy, szafki, lodówka, ubrania. Jest sterylizowana i weterynarz stwierdził, iż niestety jest to coś z przysadką mózgową i nie da się nic z tym zrobić.

A mowił dokładniej co takiego z przysadką ma siusiajacy kot?
Pierwszy raz w życiu czytam o czymś takim.
Kiedy moj Miluś siusiał, po wykluczeniu przyczyn zdrowotnych wet nazwał to po prostu "problemem behawioralnym" - czyli kot odczuwa dyskomfort i znaczeniem manifestuje złe samopoczucie.

wygospodarować jej miejsce albo w garażu, albo w werandzie, gdzie będzie miała posłanie do spania i miseczki.(...) Problem jest taki, jak zaadaptować kota do takiego życia? Czy jest to możliwe?

Jest możliwe, ale wymaga czasu. Jesli zrobisz to z dnia na dzień - ryzykujesz życiem koteczki (szczegolnie dlatego, ze jest w tym "trudnym" wieku i nie zna zagrozeń świata zewnetrznego). Wyprowadzanie na smyczy to bardzo dobry pomysł na początek. Potem mozesz zacząć ją odpinać, ale nie spuszczaj z oczu, patrz jak reaguje na zagrozenia, chwal kiedy ucieka w stronę domu. Można poćwiczyć takie kontrolowane "straszenie kota" przez osobe trzecią, jeśli robi coś czego nie powinna (np. interesuje się przejsciem na stronę sąsiadów itp). Wprowadź stałe pory karmienia i wypuszczaj tylko przed karmieniem. Z biegiem czasu stanie się coraz bardziej samodzielna i mam nadzieję - przestanie brudzić w domu. Ale na noc pozwoliłabym jej zostac w domu. Moze zostaw jej jakiś ulubiony mebel taki do zniszczenia, w chrakterze drapaka?

Sąsiedzi mają psa. Nie wiem jak kot na niego zareaguje. Na foksa rodziców ostrzyła pazury - boje sie, że sie przeliczy.

Więc zaaranżuj "spotkanie kontrolowane". W razie czego bedziesz mogła interweniować.

Życzę powodzenia.

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Pon wrz 01, 2008 10:28

Witam i zapisuję do Klubu: Zuzulę i Mrucha - kotuchy forumowe, których Duża nie może się zdecydować, co z tym nie/wychodzeniem zrobić...

Mieszkamy w domu, ze spokojną okolicą, na wsi od 2000 r. Mój pierwszy koci domownik Picuś przypłacił wychodzenie życiem (na 99% trucizna). Długo nie mogłam zdecydować się na następnego kotka. W końcu postanowiłam, że kotek będzie ale niewychodzący. I z takim przekonaniem wzięłam Zuzę (w lutym) a potem Mru (w marcu). Niestety układ nie wyszedł udany, bo Zu zaczęła stresować się obecnością Mru, radość odzyskiwała tylko na dworze (na smyczy). Zaczęłam Zu wypuszczać (w maju), a później również Mru...
2 tygodnie temu Zu wróciła do domu z wysoką gorączką, po kilku dniach doszedł oczopląs i wymioty. Dzięki pomocy z forum, udało nam się w porę znaleźć dobrego weterynarza i uratować Zu (na 99% zatrutą).
Na razie Zu nie wychodzi, bo jest w trakcie leczenia i nie odzyskała jeszcze w pełni sił.
Mruchowi wprowadziłam szlaban na nocne wycieczki. Strasznie się o niego boję, ale nie potrafię mu odmówić...

nongie pisze:Głęboko wierzę, że może z tego wątku wyniknąć coś dobrego - dla kotów wychodzących przede wszystkim, ale też dla pozostałych.


Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ :ok:

W zeszłym tygodniu przeszukiwałam forum w poszukiwaniu inf o kotach wychodzących i nie mogłam znaleźć. Już przymierzałam się do założenia stosownego wątku własnymi ręcami, aż tu Ewutek podrzuciła linka...

Dopiero przeczytałam 2 strony a już wiem, że:
- dobrze wymyśliłam, żeby Mrucha nagradzać po przyjściu na zawołanie i nie wypuszczać po kolacji,
- trzeba będzie pomyśleć nad uszczelnieniem ogrodzenia - nawet nie widziałam, że można...

Ale jak uniknąć zatrucia :?: Chyba jedynie ogrodzenie pomoże :(
Obrazek Obrazek

Trucia-mama

 
Posty: 816
Od: Czw sty 24, 2008 8:01
Lokalizacja: wieś pomorska

Post » Wto wrz 02, 2008 19:57

Witam :D
Ale się zaczytałam 8) Bedę zaglądać. Moje footra co prawda nie wychodzą ale 1 zabrałam je na działkę :twisted: Uganiałam się bardziej, niż za małym dzieckiem 8O Uwielbiam aktywny wypoczynek :wink: nawet nadaktywny.

Bierka

 
Posty: 848
Od: Śro mar 28, 2007 19:59
Lokalizacja: Warszawa Rakowiec

Post » Śro paź 08, 2008 20:23

Truciu..... jeśli problem sie powtarza, to przychodzi mi do głowy tylko jedno wytłumaczenie: ktoś z Twoich sąsiadów bardzo nie lubi kotów.
Jesli coś takiego ma miejsce, to wyjścia widze dwa: woliera albo poszukiwanie porozumienia... zrozumienia, co mu tak bardzo w kotach przeszkadza (moze gołębiarz, moze wykłada trutki na szczury?)

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Śro paź 08, 2008 21:15

Gratuluję setnego postu! Ile Waszych kotów obecnie jeszcze żyje? 8)

Antypatyczna

 
Posty: 7753
Od: Czw wrz 07, 2006 9:45

Post » Pt paź 10, 2008 8:41

Dzięki.
Moje żyją wszystkie (Miluś 5 lat, Maksio 4, Lala około 18, Malinka 2 lata)

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Pt paź 10, 2008 8:54

Dzika Niziołkowa odeszła na wiosnę. :cry: Pewnego dnia po prostu wyszła na spacer i już nie wróciła. Ponieważ była dziki-dzikim wiejskim kotem, najprawdopodobniej po prostu poszła zasnąć cichutko po swoim ulubionym krzaczkiem....kochana, stara kotka.....

[']

ewa74

 
Posty: 3570
Od: Pt paź 06, 2006 10:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro paź 15, 2008 13:37

Z moich wychodzących odeszły w 2006 roku: Balbina (nerki), Malwinka (sledziona) i w tym roku 16 letni Pirat (nerki) :cry:

Przybyły w 2006 roku: Sabinka, Szkrabusia i w tym roku Gacek. Chyba on juz zostanie. :?

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

Post » Śro paź 15, 2008 21:11

Ten Gacek to Ci się udał , śliczny jest

A ja pilnuje nadal 3 koty żeby poza mój ogródek nie wychodziły. Za płot wychodzi tylko Matylda - ale wolałabym żeby jednak nie wychodziła za płot. Matylda chodzi się w poblizu domu jest najczęściej w krzakach za płotem lub w ogrodzie sąsiadów. Przychodzi jak zawołam, wychodzi tylko rano na góra 2 godziny, czasem jest już po paru minutach w domu ( jak pada lub jest zimno). Jeżeli mnie niema w domu to kota nie wypuszczam.
Obrazek
Obrazek

Iburg

 
Posty: 5024
Od: Wto sty 04, 2005 21:52
Lokalizacja: Rybnik

Post » Czw paź 23, 2008 11:20

Trucia-mama pisze:Witam i zapisuję do Klubu: Zuzulę i Mrucha - kotuchy forumowe, których Duża nie może się zdecydować, co z tym nie/wychodzeniem zrobić...

Picuś przypłacił wychodzenie życiem (2004 r., na 99% trucizna).
Długo nie mogłam zdecydować się na następnego kotka. W końcu postanowiłam, że kotek będzie ale niewychodzący. I z takim przekonaniem wzięłam Zuzę (w lutym) a potem Mru (w marcu). Niestety układ nie wyszedł udany, bo Zu zaczęła stresować się obecnością Mru, radość odzyskiwała tylko na dworze (na smyczy). Zaczęłam Zu wypuszczać (w maju), a później również Mru...
2 tygodnie temu Zu wróciła do domu z wysoką gorączką, po kilku dniach doszedł oczopląs i wymioty. Dzięki pomocy z forum, udało nam się w porę znaleźć dobrego weterynarza i uratować Zu (na 99% zatrutą).
Na razie Zu nie wychodzi, bo jest w trakcie leczenia i nie odzyskała jeszcze w pełni sił.
Mruchowi wprowadziłam szlaban na nocne wycieczki. Strasznie się o niego boję, ale nie potrafię mu odmówić...

Ale jak uniknąć zatrucia :?: Chyba jedynie ogrodzenie pomoże :(
nongie pisze:Truciu..... jeśli problem sie powtarza, to przychodzi mi do głowy tylko jedno wytłumaczenie: ktoś z Twoich sąsiadów bardzo nie lubi kotów.
Jesli coś takiego ma miejsce, to wyjścia widze dwa: woliera albo poszukiwanie porozumienia... zrozumienia, co mu tak bardzo w kotach przeszkadza (moze gołębiarz, moze wykłada trutki na szczury?)


Na moim osiedlu nie ma gołębiarzy. Chodzi kilka kotów. Niektóre grubiutkie i zadbane.
Wszyscy wykładamy trutki na myszy i jestem przekonana, że nie szkodzimy w ten sposób kotom. (Argumenty w wątku Mru - link w moim podpisie).
Nie wzięłam pod uwagę małej ubojni zwierząt, nie widzę jej z okien, ale jest 300 m od domu.
Nie sądziłam, że można mieć takiego pecha. :cry:
Nie pamiętałam jak boli choroba i śmierć zwierzątka :cry:

Około 20 września zatruły się obydwa: Zu i Mru.
Zu odeszła 27 września. :cry:
Mru przeżył. Nie wychodzi. Przyzwyczaił się: nie miauczy już pod drzwiami, ale mam wrażenie, że widzę w jego oczkach pytanie: dlaczego mu to robię.... :(

Wiosną planuję dokładnie uszczelnić ogrodzenie. Mam nadzieję, że nie będzie próbował ucieczki.
Obrazek Obrazek

Trucia-mama

 
Posty: 816
Od: Czw sty 24, 2008 8:01
Lokalizacja: wieś pomorska

Post » Czw paź 23, 2008 11:43

Trucia-mama, nie pomyśłałaś, że kot mógł zjeść zatrutą myszę? Jesli mieszka się na wsi, to nie powinno się wykładać trutki na gryzonie. To zawsze godzi w koty, jęże, ptaki. Poza tym może być jeszcze jedna przyczyna: opryski pól. Może macie w poblizu jakieś plantacje lub pola: truskawki, ziemniaki, jagodowe. Mój sąsiad ciagle pryska swoje plantacje. KOty lubia podgryzać perz. Jęsli ktoś spryska rudnopem, to kot może się zatruć.

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

Post » Czw paź 23, 2008 12:53

Wkoło naszego osiedla: ugory. Pierwsze zatrucie Zu raczej nie było spowodowane trutką. Całkiem możliwe że roundapem. Na całe szczęście, my osobiście w tym roku nie stosowaliśmy.

Co do możliwości zatrucia trutkami na myszy dostępnymi w sklepach ogrodniczych - kot musiałby zjeść naprawdę dużo. Wyliczenia są na wątku Mrusia, Jak klikniesz "Mruś" w podpisie, to zaraz będą. Zu i Mru zatruły się w tym samym czasie. Dlatego najbardziej prawdopodobne wydaje mi się, że w ubojni przeprowadzali deratyzację, nie robiąc tego w zgodzie z przepisami...
Obrazek Obrazek

Trucia-mama

 
Posty: 816
Od: Czw sty 24, 2008 8:01
Lokalizacja: wieś pomorska

Post » Nie lis 02, 2008 12:25

Obrazek

Pobiegałem po łące aż się zasapałem, ale jak sobie posiedzę z jęzorkiem na wierzchu to szybciej się odpoczywa.
Wyprowadzam mojego Dużego dwa razy dziennie na spacerek, muszę dbać o jego zdrowie, niech sobie pochodzi na świezym powietrzu a nie tylko siedzieć przed taką szybką z obrazkami. A jak sobie pospaceruje to nabierze sił i zdrowia to posłuzy mi dłuzej. Czasami to wyciągam Duzego na spacerek w czasie deszczu, nic to ze mi futerko zmoknie, ale kiedyś podsłyszałem jak mówił że włoski się jemu przerzedzily, coprawda wiosenny deszczyk jest dobry na włoski, ale jesienny też mozna wypróbować.
Pozdrawiam wszystkich
Mruczek-junior
Mruczek, Gapcio, Gucio, Filip, Filemon w jednym żyją domku!
viewtopic.php?f=46&t=80071&p=12585019#p12585019

jarekm

Avatar użytkownika
 
Posty: 6604
Od: Pon sie 18, 2008 1:33
Lokalizacja: Reda

Post » Nie lis 02, 2008 12:47

Nika Łódź napisała
jesli kot, zaraz po ujrzeniu cie rano, biegnie mialczac do drzwi, stoi pod nimi, zawodzi... ty robisz sobie sniadanie, kot stoi pod drzwiami i mialczy. Zjadasz sniadanie w asyscie kota, ktory wskakuje ci na kolana, mialczy, a potem biegnie pod drzwi, mialczy. Zakladasz psu smycz, kot dostaje ataku mialczenia. Wychodzisz bez kota, slyszysz na klatce protestacyjne mialczenie, slyszysz, ze kot skacze na drzwi, probuje sie wydostac, slyszysz mialczenie takze nawet pod swymi oknami, idac z psem. Wracasz, kot obrazony, nie chce jesc, odwraca sie, idzie do sypialni i spedza tam caly dzien nie raczac cie nawet swym widokiem. Schodzisz na dol (mam 2 poziomy), zrobic sobie kawke, za toba nagle materializuje sie kot, wyprzedza cie krazac nerwowo pod drzwiami mialczy przeciagle. Robisz kawe mowiac kotu "nie wyjdziesz", kot nie rozumie, kreci ci sie pod nogami, prowadzi pod drzwi... Kazde wejscie w zaklety krag w poblizu drzwi przez caly dzien wywoluje taka wlasnie reakcje kota.
Tak trudno sie domyslec, czego kot chce ?
Wychodzisz z kotem, ten napreza wszystkie miesnie, porusza sie jak puma, jest czujny, kazdy szelest w trawie wywoluje reakcje, kazda mucha, motyl, natychmiast powoduje, ze kot robi susy w trawie, na metr w gore, jak pilka. Wacha i podjada trawke, a nagle przybiega do ciebie, lasi sie, ociera pare razy i znow za muszka sus w trawe. Siedzimy na polu, nagle nasz kot zrywa sie do pedu za motylkiem- amok w oczach, pedzi i skacze wzwyz co metr. Po paru metrach daje sobie spokoj, wraca do nas, pada w trawe, odpoczywa... Widok ptaka powoduje przypadniecie do ziemi, oczy wielkie, kotu lekko drga ogon, skok- nic z tego, ptak odlatuje, ale stoi na drodze drzewo- rozped- skok, kot caly zachwycony schodzi i pedem do nastepnego drzewa. Wraca do domu, zmeczony, jezyk na wierzchu, caly zadowolony, spelniony, wali sie na podlodze w progu domu, robi toalete... zabiera sie potem za miske i taki wymeczony idzie spac

Nyoe napisała
Nie chce sie rozpisywac, moze kiedys opisze to bardziej szczegolowo. W kazdym razie koty nauczyly mnie pokory. Nie mam poczucia, ze ja tu rzadze i decyduje, bo koty, to takie moje troche przyglupie dzieci, co to ja wiem, co dla nich najlepsze. Nie wiem. Nie jestem kotem. Boje sie, ze jesli bede musiala wrocic do Polski, Kuma przestanie byc wychodzaca i bedzie bardzo nieszczesliwa.

Nie potrafię tak ładnie pisać, dlatego posłużyłem się cytatami
Nika, u mnie jest tak samo, dodac jedynie mogę że stan drzwi jest taki jaki jest, znajomi myśleli że mam wielkiego psa, byli bardzo zdziwieni że drzwi do ruiny moze doprowadzić kotek. No jeszcze jedno, jak za długo nie reaguję to czatuje na nogę żony.
Koty uczą pokory. Całkowicie się zgadzam.
Kiedyś przeczytałem, nie wiem gdzie- Pamietajcie , nawet nie myślcie że macie kota, nigdy nie macie kota, on pozwala wam tylko z soba mieszkać.
Mruczek, Gapcio, Gucio, Filip, Filemon w jednym żyją domku!
viewtopic.php?f=46&t=80071&p=12585019#p12585019

jarekm

Avatar użytkownika
 
Posty: 6604
Od: Pon sie 18, 2008 1:33
Lokalizacja: Reda

Post » Nie lis 02, 2008 13:14

Obrazek

A to jest Mruczek, mieszkał z nami 10 lat, od 08.08.1994 do 17.10.2004, o godzinie 8.55 odszedł, pomogłem jemu odejść. Przepraszam ale nadal ciężko pisać przez łzy, cztery lata a nadal boli, może i mozna bylo coś jeszcze, ale ile można patrzeć na ból.

Mruczka znało całe osiedle, no i wszystkie psy. Psy doskonale wiedziały że są tylko dwa wyjścia
1 albo zdobyć jego zaufanie i przyjaźń
2 albo omijać go wielkim łukiem z daleka
Domagał się wyjścia na spacer do ostatniego dnia.
Mruczek, Gapcio, Gucio, Filip, Filemon w jednym żyją domku!
viewtopic.php?f=46&t=80071&p=12585019#p12585019

jarekm

Avatar użytkownika
 
Posty: 6604
Od: Pon sie 18, 2008 1:33
Lokalizacja: Reda

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Jefferynag i 62 gości