Padam na twarz. Na pewno zmiana czasu robi swoje, ale chyba nie tylko wstanie o tę jedną godzinę wczesniej mnie wykonczyło
Mała złamała wczoraj chyba wszystkie zasady korzystania z czyjejś (czyt. Wandziowej) gościnności.

Miejsce akcji: kuchnia. Grubcia w bezpiecznej odległości od Zuzolka - na lodówce, a jak. Siedzi i patrzy, co wyrabia małe, a oczy z minuty na minutę robią jej się coraz bardziej okrągłe, o tak -->
Zuz zaczęła od zagarnięcia zabawek Wandzi.
Potem wsadziła pyszczek do miski Wandziowej.
Potem zrobiła sioosioo do kuwety starszej (a mają oddzielne).
Na koniec złapała w pyszczek torebkę foliową i przebiegła z nią przez kuchnię, tuż pod nosem Wandzi, łopocąc torebką niczym jakąś flagą zwycięzką....
Mój biedny rezydent popatrywał to na mnie, to na Zuzolka, a w oczach miał(a) jedno wielkie pytanie: "kobieto, czy Ty widzisz, że COS demoluje NASZE mieszkanie?"
Zuzol po wybieganiu się został oddelegowany na spoczynek do transporteka, i zamknięty w łazience (to znaczy, tak mi się wydawało, że został ZAMKNIĘTY). Wandzia wykorzystała chwilę spokoju, i dała dyla do bazy, czyli pod łóżko. Ledwo się odwróciłam do komputera, i nagle słyszę syk, ale nie jeden tylko dwa!

Zaglądam pod łóżko, a tam dwa porażone prądem sierściuchy, przy czym Zuzol stoi dzielnie z ogonem jak ołówek pod prądem, a Wandzia skulona w kłebek (bo za duża jest na stanie pod tym niskim łóżkiem).
Et voila. Miłość Wandziowo-Zuzolowa ma się kiepsko.
Gruba odżywa tylko wtedy, gdy małe jest zamknięte. Wtedy Wandzia roztacza przede mną cały arsenał miauków i wzechów. I miziaj mnie, i nakarm mnie, i pobaw się ze mną. A potem wali się na biureczko koło mnie, i popatruje spod do połowy zamknietych powiek....
Dzień drugi za nami.
PS. Wczoraj o pierwszej w nocy (ledwo przysnęłam) obudziło mnie miauczenie Wandzi. Scena: Kot Wanda siedzi pod zamkniętymi drzwiami łazienki. Widzę po mince, że problem nazywa się "chcę siku, ale do tej kuwety co tu stoi, nie nasikam, bo Mała mi nasikała. I nie ważne, że posprzątałaś. JA PO PROSTU WIEM, że ONA tu była. Chcę do mojej starej kuwety w łazience, ale już!!!"
Skończyło się na tym, że o 1.30 siedziałam w kucki nad kuwetą z całkowiecie nowiutkim żwirkiem, i grzebałam w nim, żeby przekonać moją kochaną Seniorkę, że teren jest już odkażony i wejście do kuwety niczym ale to doprawdy niczym nie grozi i "popatrz: Pańcia grzebie i nie umiera!"

. Po kwadransie Wandzik zrobił mega siku, i położył się tuż przy moim łóżku, czego nigdy wcześniej nie robił (woli swoje posłanie w drugim kącie mieszkanka). Gdy robiłam drugie podejście do spania (już dobrze po 2.00) ostatnie co pamiętam przed zgaszeniem lampki, to wlepione we mnie oczy Wandzi.
Nie nudzi mi się. Wcale. Kocham moje kotki dwa

Bardzo
