Jestem szczęśliwą współmieszkanką 2-letniego, dorodnego kota kastrata. I zapowiada się, że na tym się nie skończy - mój znajomy znalazł maluszka porzuconego przez matkę, nie potrafi ocenić wieku, ale na pewno mowa o bardzo małym kociątku (z opisu wychodzi mi, że ma jakieś 3 miesiące maks). Kota może trzymać u siebie jeszcze przez jakieś 2 tygodnie (a i to jest problematyczne), potem z różnych względów musi go oddać. Wybór dla niego przedstawia się następująco - albo ja i mąż weźmiemy kota (innych chętnych brak), albo schronisko. Czyli właściwie nie ma wyboru - kociątko musi zamieszkać u nas. No i teraz tak - z jednej strony mnóstwo radochy z nowego mieszkańca (a i tak planowaliśmy z mężem się przed zimą dokocić), z drugiej - ogrom obaw, głównie wynikających z dwuletniej różnicy wieku pomiędzy naszym dotychczasowym kotem, a jego nowym towarzyszem. Moje stałe kocisko jest towarzyskie i miziaste, ale też uparte i dość złośliwe, nigdy też nie widziałam go w towarzystwie innego kota i nie wiem jak reaguje - czy nie zrobi maluchowi krzywdy? Czy w ogóle da się dokacać przy takiej różnicy wieku? Jak zadbać o to, żeby sprawa odbyła się w miarę spokojnie? Mieszkamy w kawalerce, więc oddzielić kotów się od siebie nie da. O co zadbać? Przygotować się jakoś? I jeszcze jedno - za kilka dni wyjeżdżamy z mężem na 5 dni, kotka chcemy wziąć po powrocie; ile czasu od powrotu odczekać, żeby nie kumulować naszemu kotu stresujących wydarzeń (wyjazd "człowieków" i sprowadzenie nowego współlokatora)?
Jestem bardzo mało doświadczoną kociarą i szczerze mówiąc boję się okropnie. Ale nie pozwolę, żeby maluszek trafił do schroniska, więc właściwie nie mam wyboru i strach pokonać muszę. Będę wdzięczna za wszelkie rady. I za trzymanie kciuków oczywiście również
