Jest chudziutka i drobniutka.
Bardzo chudziutka na koteczkę, która była ponoć... regularnie karmiona.
Zabrana z podwórka na Woli. Podwórka, na którym wszystkie okienka piwniczne są zamknięte na cztery spusty. Sarenka nie miała nawet budki - mieszkała w metalowej puszce, czasem w kontenerze na śmieci.
Ma okrągły, kociakowy pyszczek.
Jest nieduża. Przypomina kociaka. Rozmawiałam z panią, która koteczkę dokarmiała - podobno przychodziła na stołówkę od kilku miesięcy. Musi być młodą koteczką, musiała być z ludźmi, w domu
Tak nie zachowuje się dziki kot.
Musimy poszukać czegoś dla niej. Serce pęka. Ja chyba wycofam się z łapanek, bo ileż można łapać oswojone koty? Bo nie daję rady... To już czwarty taki przypadek w tym miesiącu...
TŻ wkurzony. I nie można mu się dziwić. Bo cały czas coś się dzieje w temacie 'ratowanie kotów'
Nie zgadza się, aby była u nas dłużej, niż to potrzebne po sterylce. Po raz kolejny zapytuje mnie, czego ja chcę od życia - i co dla mnie ważniejsze: rodzina czy koty

Sarenka OCZYWIŚCIE mruczy. OCZYWIŚCIE nie boi się ludzi.
i OCZYWIŚCIE korzysta z kuwety.
I OCZYWIŚCIE, nie mam co z nią zrobić w tej chwili

Pomóżcie nam proszę








Popatrzcie, jaka drobinka. Na oko - to przecież jeszcze kociak...


Kuwetkowy...
