Tak się nosiłam od dawna z zamiarem założenia sobie wątku moich footer...
Po pierwsze dlatego, żeby w jednym miejscu mieć wszystkie tymczasy i akcje - taki dzienniczek roboczy
A poza tym - tymczasy mają wątki i to nie jakiś tam "zbiorczy," ale każdy swój. A moje własne Futra to gorsze? Też zasługują na własny kącik!
PRZEDSTAWIAM BOHATERÓW:
NEMO
Zwany również jako Koci Ogrom, Futrzu, Wielkofutrze oraz Wujo.
Jak można się domyślić - kot słusznych gabarytów, czyli - inaczej mówiąc - kawał chłopa. Dostojny, spokojny, szlachetny... Uwielbia leżeć i używa do tego obu boczków oraz plecków. Wielką wartością w jego życiu jest micha.
Nie jest typowym miziakiem, ale strzela baranki na powitanie, lubi też ugniatać mi narządy wewnętrzne (szczególnie okolice pęcherza), wpatrując się przy tym miłośnie w oczy. W nocy śpi koło mojej głowy, często z łebkiem na mojej dłoni, czym rozczula mnie zupełnie.
Dla tymczasów jest wyrozumiały - bawi się z młodzieżą w berka, miewa też momenty tkliwości.
Ciekawy świata, a konkretnie wszystkich jego zapachów - przeszukuje każdą torbę z zapachami, jest więc zwany również Panem Inspektorem.
Wszystko co się dzieje w domu obdarza osobistym nadzorem.
Trafił do mnie w listopadzie 2006, jako trzymiesięczne już wtedy duże kocię. To było jeszcze w moich "nieuświadomionych" czasach, ale śpieszę wyjaśnić, że mamusia Nemcia została po odchowaniu młodych wysterylizowana.
Aha - Nemo, na codzień oaza spokoju, kraina łagodności na czterech łapach w gabinecie weterynaryjnym przemienia się w bestię. Ślady majowej wizyty noszę na dłoni do dziś. Postrach weterynarzy, zionący ogniem z paszczy i mordujący pazurzastymi łapami. Na co dzień nieustraszony pogromca much, ciem i komarów.
MUFKA
Kotka o wielu imionach, z których większość odnosi się do jej niebanalnego charakteru. Jest więc znana jako:
Mufencja, Mufećka, Kobieta i "Dziewcina jak malina" (to jak mnie najdzie na ludowe przyśpiewki ) - ale również jako Mrukla, Zołzencja i Czarna Małpa.
Wobec ludzi przymilna i urocza do tego stopnia, że owinęła sobie wokół ogonka nawet mojego niezbyt przychylnego kotom ojca O koty zazdrosna niezmiernie - tłucze Nemka, jeśli zostanie pogłaskany pierwszy!
Ma swoje zdanie na każdy ważny (czyli jej dotyczący) temat. Niezadowolenie wyraża bez ogródek na różne sposoby. Czasem jest to spojrzenie spode łba, czasem burczenie, czasem nerwowe machanie ogonkiem, czasem - skarcenie łapą pazurzastą lub zębami (dla pańci nie ma taryfy ulgowej - obrywa, jeśli coś zawini).
Mufeczka lubi spać w szafie (w dzień) i na środku kołdry (w nocy). Uwielbia się też bawić - oczywiście nie z jakimiś tam innymi kotami, tylko z człowiekiem! Uwielbia ganianki i "w chowanego" oraz gonitwy za sznurkiem i polowanie pod dywanem. Bawi się jak kociak, zawzięcie i radośnie - potrafi się głośno upominać o zabawę (czasem o drugiej w nocy!)
Mufka trafiła do mnie prawie dokładnie rok temu - 1 września 2007. Wtedy (była to era przed - miauowa) powiedziałabym, że pod wpływem mojego szaleństwa. Byłam po niezbyt wesołych doświadczeniach, bardzo chciałam, żeby wydarzyło się coś pozytywnego, myślałam też o drugim kocie, ale brakowało mi odwagi, by podjąć świadomą decyzję o dokoceniu. Ale kręcąc się po osiedlu wypatrywałam bezdomniaków... I tak wyszłam sobie pierwszej wrześniowej niedzieli na spacer - i wróciłam z kotą! Podjęcie decyzji zajęło mi jakieś 2 minuty. Mufka spała na studzience, zagadałam do niej, ona weszła mi na kolana, zaczęła mruczeć - - i już była moja! Spytałam dzieci o nią - okazało się, że kota jest bezdomna, dokarmiają ją panie z tego bloku. Skontaktowałam się w nimi wywieszając informację, że wzięłam kotkę - były bardzo wdzięczne Dzięki nim Mufka przeżyła kilka lat - jak na kotkę wolnożyjącą to w dobrobycie. Panie dokarmiały ją i jej młode - a w końcu ją wysterylizowały. Nikt jej jednak nie chciał, bo nie akceptowała innych kotów. U mnie też bywało ciężko na tym tle (bitwy i siusianie na kanapę), ale osiągnęliśmy pakt pokojowy.
Przeszłyśmy z Mufką małą batalię o jej zdrowie - miała nowotwór sutka i tydzień po przybyciu do mnie została zoperowana. Rekonwalescencja była stresująca, ale na szczęście odbyła się bez powikłań i od tego czasu kota wypiękniała i aż miło patrzeć, jaka dorodna!
A potem zalogowałam się na Miau...