
Przyszła dziś do mnie sąsiadka z osiedla, opiekunka i karmicielka tutejszych osiedlowych biedek, zrozpaczona, bo nie ma do kogo zwrócić się o pomoc. Opowiadała, że pyta, kogo tylko może, aż w końcu trafiła do mnie (zaadoptowałam kotkę, która przez kilka lat była jej podblokową podopieczną)
Ta pani ma dwa piętra wyżej sąsiadów, ludzi o nieciekawej reputacji. Synowie sąsiadów jakiś czas temu sprowadzili do domu kota, którym się nie zajmują (podobno biorą narkotyki i znikają gdzieś na długo)
Rodzice owych chłopców nienawidzą kotów.
Kotek ma ok. 3 miesiące, podobno jest pół-persem (albo raczej jest w typie persa), jest czarno biały i podobno śliczny, miły i jak to młody kociak - skory do zabaw.
Trzymany jest na balkonie, sąsiadka mówi, że jest też bity. Nie kupują mu żwirku do kuwety, tylko przynoszą piasek z piaskownicy (strach pomyśleć ile tam zarazków, strach też pomyśleć, co z tym piaskiem robią - czy przypadkiem nie ląduje z powrotem w piaskownicy!!!)
Razem z sąsiadką BŁAGAMY O POMOC!!!
Jest coraz zimniej!!!
Na szczęście ci ludzie godzą się na oddanie kota. Nawet chcą go oddać. Widocznie mają przynajmniej tyle sumienia, żeby go nie wyrzucić na ulicę.
Kotek jest w Pruszkowie pod Warszawą.
Może uda nam się zrobić zdjęcia.
Bardzo proszę o pomoc!
Chodzi o domek stały!!!