Beato, dziękuję.
Przez tragedię, jaką ma u siebie Kotek72, zupełnie zapomniałam o raportowaniu wczorajszej wizyty.
U Ewy zaczęła się najprawdopodobniej PP. Jedno kociątko nie żyje... Czekam na wieści, co powiedział wet o pozostałych [u Ewy jest jeszcze jeden maluszek na butli, i dwa Złotka - rodzeństwo Czarnej, nieżyjącej dziewczynki].
Ryfka właśnie leży na moich kolanach.
Wczoraj wet ją obejrzał, stwierdził, że zarobaczona i zaświerzbiona jest. [No przeca mówiłam.

]
Dostała ivermektynę. [Wiem, wiem - ale w końcu mam wyjaśnienie, dlaczego iwermektyna jest be. Otóż chodzi o to, że polski producent tego leku przerzucił produkcję do Chin i produkowany tam lek jest niestandaryzowany. Zdarzają się kilkukrotne wahnięcia stężenia substancji czynnej, a możliwy zakres, w którym można przekroczyć dawkę na kilogram, jest bardzo wąski. Stąd problemy - do zejść śmiertelnych włącznie.]
Ryfka ma już lepsze oczka. Jeszcze zapłakane, ale już bez ropy. Brzuszek już nie taki napięty. Nienawidzi podawania antybiotyków - rwie się co najmniej, jak Riddick. Biega po całym domu, jak mały karaluch. Tila nie może się nadziwić, że takie małe tak szybko się porusza i na dodatek tak głośno na nią warczy i syczy.
Zdjęcia będę robić i wstawiać pod wieczór - dopiero wstałam, późno w noc czekałam na wieści od Ewy...