Za ciepło jednakowoż
Tym niemniej w mieście ześwirowałabym na bank.
A tak - wstajesz świtem, podlewasz co się da, troszki powyrywasz i... juz się robi strasznie, więc chodu pod dach, pod prysznic, miska z zimna woda w pogotowiu i nasączanej co pewien czas bieliźnie czytasz sobie coś dobrego, w przerwach robiąc pranie delikatnych rzeczy w chłodnej, mięciutkiej wodzie
O zmierzchu wynurzasz się, podlewasz co się da.... itd.
W niedzielę wracasz do cywilizacji przedostatnim,
klimatyzowanym autobusem
