Dobrze rozumiem, że zwykle w łazience i przedpokoju są "oswajane" z głaskaniem? Jeśli tak, to mogą się czuć trochę w potrzasku. Niby głaskanie sprawia im przyjemność, ale są zagonione w kąt i przymuszane. Nie dziwne, że wolą tego unikać.
Ja bym się przeniosła z oswajaniem do pokoju z matką. Jeśli tam wolą przebywać i czują się bezpiecznie w jej obecności, to trzeba to wykorzystać. Nie ma sensu tworzyć sytuacji opresyjnej. Jeśli dadzą się zwabić do innych pomieszczeń ograniczyć się jedynie do zabawy, dawania przysmaków. Głaskać w klatce, ale też nie na siłę, tylko te, które podchodzą. Te nadal nieśmiałe głaskać króciutko, żeby się nie stresowały. W zabawie skracać dystans - to bieganie po brzuchu to duży postęp

Na zdjęciach wyglądają na wyluzowane i to trzeba podtrzymywać. Bawić się z nimi, gdy są głodne. Można rzucać chrupkami i też skracać dystans, aż podejdą do ręki (czasem trzeba się rozpłaszczyć na podłodze, żeby się ośmieliły). Jak już zaczną się gramolić na człowieka,żeby dostać przysmak - głaskać i karmić do pyska (trzecia ręka byłaby przydatna, ale da się i dwoma

Nie przejmuj się, że któreś są "zapóźnione", powinny wkrótce nadgonić.
Pisałaś, że zdają się czekać na coś innego... może im się piórka znudziły, może karton, jakieś dyndadła? Moje same sobie szukały urozmaicenia, zlew, kuchenka, biurko ze szpargałami
I moim zdaniem najważniejsze: nic na siłę w kontakcie z człowiekiem. Jeśli się kot da złapać i pomiziać, puścić gdy tylko zaczyna się niecierpliwić, wyrywać. Teraz chyba piłka po ich stronie. Wiedzą, że człowiek jest dostawcą jadła, zabawy i przyjemności, muszą się utwierdzić w tym, że z człowiekiem jest bezpiecznie.
Się rozpisałam, a stad kociaków nie oswoiłam, jeno cztery sztuki (dwa starszaki za to), ale biorę to na intuicję i jak bym się czuła, gdybym była kocim dzieciakiem
