
Wiem niestety, i płakać mi się chce za każdym razem, jak chce wydębić ode mnie coś co lubi, a ja nie mogę mu dać i na taką zołzę wychodzę, teraz mam ciut łatwiej, bo rodzina się zorientowała, że Maciuś naprawdę ma alergię ( i nie są to moje wymysły) i przestali mu podsuwać smakołyki, jak nie widziałam, teraz jazda jest tylko jak sam coś dorwie, a potrafi. Kiedyś się najadł niedogotowanych pieczarek na zapiekankę i Mama się nie zorientowała,dopiero jak zaczął wymiotować grzybami i wylądowaliśmy u weta, to się zgadałyśmy, że jak pieczarki stygły na kuchni to Maciuś musiał się nimi poczęstować.... dodatkowo dobił swoją wątrobę

a lody tak kupiłam, korallo, w kubeczkach, bo z tych co były tylko te lubię
