Dooobra jeszcze jedna i idę robić opryski:-)
Bylam wtedy w ciązy z Dzieckiem Młodszym - Starszy Samczyk - miał równe 2 latka. Pojechaliśmy sobie do Mrągowa i w ramach atrakcji zabrano nas wozami do stajni..... A tam proszę ja Was konie, kozy, koty, psy........no szaleństwo. I taki fajny dzigit też tam był ( do tej pory go pamiętam........musiał na mnie kosmiczne wrażenie zrobić

).
Noo i pani rozdała dzieciom chleb celem rozrywkowego karmienia kózek. Na środku stajni leżało stado husky. Nie pamietam ile tego było ale z 6 - 8........Organizowali tam tez psie zaprzegi. I stado sobie odpoczywało - tuż przed tymi kózkami. Wszystkie dzieci ostrożnym kroczkiem ruszyły wokoł piesków. Wszystkie poza jednym. Mój synuś ( duża rottka w domu ) wział swój przydział chleba - rączka w górę nad głowę i dziarsko ruszył w kierunku kózek wprost pomiędzy psami. Psy oczywiście nic.......jeden się ciut przesunął. Jedyną jego obawą było : chleb zabiorą, stąd rączka nad głowę. Nasze psice mu często z ręki różne rzeczy wyjadały.....

Nauczył się, ze jak ręka nad głową, to nie ukradną, bo co innego delikatnie wyskubać z rączki a co innego regularny napad połaczony z przewracaniem ......Na to by sobie nie pozwoliły......w końcu to był MÓJ szczeniak:-)
Zawsze miałam z tym problem - dzieci chowane ze zwierzętami ich się po prostu nie boją. Jednocześnie zwierzaki nie są dla nich ekscytujące.Parę takich scen z dziecmi przeszłam - inne gnały do jakiegoś psa.......moje pies no pies i co niby?!Zwierzęta stału się naturalnym wyposazeniem życia.
Bałam się jednak, ze nie będą miały takiego hmm wrodzonego lęku, naturalnej blokady - ze będą lazły do każdego jak do własnego, bedą kazdego za założenia traktować tak jak nasze
. Nic bardziej mylnego - moja córka np. kiedyś mi powiedziała - do tego to nie idz mama.........on nie jest mily. Chyba dzieci tak dużo przebywające ze zwierzakami jak moje uczą się też ich mimiki, zachowań, zasad..........Oczywiście o ile są wychowywane mądrze, a nie na zasadzie "zwierzę zabawka"