Lara z FOCHEM:

Foch koncertowy, bo właśnie mija drugi tydzień (i ostatni) przyjmowania antybiotyku. Lek jest w kapsułkach, dawka dzienna to pół kapsułki, więc doszlifowałam swoje umiejętności manualne – co dwa dni otwieranie kapsułki ruchem rotacyjnym... (prawo, lewo, prawo, lewo...), delikatnie i na wdechu... (zanim nabrałam wprawy, połamałam dziesiątki kapsułek...), przesypywanie zawartości pół na pół... (matkobosko...), zatykanie otwartej półkapsułki kawałkiem chrupki... (trzeba odpowiedniej wielkości kawałek dopasować, nie ma letko...), a następnie umieszczanie specyfiku w łaciatej gardzieli... No.
Do Lary przyszwendał się jakiś pierwotniak. Tak mnie enigmatycznie poinformowała wet. Tia... Mówi mi to wiele... Dopytam na kontroli, co to za ustrojstwo i skąd się bierze.
Pozytywy? Straciła na wadze jakieś pół kilo. Tak, pozytywy. Ale proszę się nie obruszać.
Po sterylce Lara zaczęła się zaokrąglać... I zaokrąglać... I dalej zaokrąglać... Powiem krótko: zaczęła wyglądać jak PUF.
W przeciwieństwie do Kuzco, który przeszedł tyko pierwszy etap owego zaokrąglania... A teraz trzyma linię, choć talia osy to to nie jest...
O Larę zaczęłam się martwić. Ważyła za dużo jak na swoje gabaryty. A wiadomo: otyły kot to wierzchołek góry lodowej. Oczami wyobraźni już widziałam leczenie otłuszczonego serduszka, obciążonych stawów, ewentualnie cukrzycy...
Wagę kontroluję co drugi dzień. Ustabilizowała się, na szczęście. Nie ma tego złego.
Ogólnie rzecz biorąc: sytuacja opanowana, a Lara zdrowa i zgrabna.
