Dopiero niedawno wróciłam z pracy.Jestem wykończona

U weta zeszło mi ze dwie godziny,potem jeszcze karmienie kociaków(niektórych na siłę),następnie z karmą do psów ,no i do klientów(bo przecież trzeba z czegoś żyć),no i do domu na karmienie ,sprzątanie ,oporządzenie ,umycie ,podanie leków teściowej,i mam czas dla siebie.
Tyle tylko ,że dzień się już skończył,i tego czasu mam strasznie mało.
Właśnie siedzę z nogą w lodzie, jem obiado-kolację i planuję jutrzejszy dzień.A będzie jeszcze cięższy,bo jadę do Rzeszowa, do endokrynologa na trzeci już raz przekładaną wizytę.
Muszę jeszcze zapisać koleżance(zgodziła się jutro robić za kocią przedszkolankę) które koty ma zabrać do weta na zastrzyk,którego trzeba przypilnować z jedzeniem.
No to się troche pożałowałam,więc muszę się wziąc w garść i myślec pozytywnie
Wracając do kotków,to dzisiejsi delikwenci:
Juka,burasia, już lepiej,nabrała sił na tyle ,że ledwie ją podczas zastrzyku utrzymałam.Nie obeszło się bez przykrych skutków ubocznych,czego dowodem jest mój palec wskazujący,cały pogryziony. ma malutka @ charakterek
Majlo też całkiem dobrze idzie na leczenie.Juz sie dzisiaj troszke bawił kuleczką
Yoko, dzisiaj najbardziej słaba ,bo dopiero zaczęła chorować,po zastrzykach troszke sie ozywiła,troszke zjadła,wypiła troszkę mleczka(dla kotów,bo mleko dla kociąt ,w proszku już mi się skończyło,a u nas na zadupiu nie kupi)ale jeszcze cały czas śpi
Tofik podobnie ,jak Yoko,cały czas śpi,ale troszkę pojadl.
To jest infekcja ,ktora atakuje i rozkłada kotki bardzo szybko,ale też szybko przechodzi(mam nadzieję)Zauważyłam ,że to taka 3-4 dniówka.Po ogromnej ilości pacjentów u wetki,wnosze ,że dośc się rozpleniła ta zaraza
Trzymajcie kciuki dalej,żeby i innych kociaków nie dopadła
