Danusia ją znalazła. Mimi zasnęła. Zgasła. Leżała w koszyczku.
Mam takie straszne wyrzuty, że ją tak jeszcze rano męczyłam. Kroplówka i inne cholery, które miały malunię ratować. Wczoraj jeszcze leżała na mnie i podejmowała próby mruczanek.
Powinniśmy sami sobie zakazać tymczasowania. Nic dobrego nie wnosimy.
Grubaśna też odlatuje. Ma dokładnie takie same objawy. O resztę się boimy. O Tamunię.
Asia, nie pisz głupot. Ratujecie ile się da, robicie wszystko, żeby biedom dać szansę na życie. Nie zawsze możecie wygrać, ale to znaczy, że nikomu innemu by się nie udało. A ileż z nich żyje WYŁĄCZNIE dzięki Waszej pomocy? Przytulam Was, współczuję...
Asiu - nie jesteś Bogiem. To On zawalił. Nie Wy. Cała wasza trójka stawała na rzęsach żeby uratować te maluchy. Z Mimi [*] sie nie udało, ale to nie Wasza wina. Bez Was i tego męczenia zeszłyby z głodu, niekochane, tuląc się do swych umierających/martwych braci i sióstr. Daliście im szansę i zrobiliście co w ludzkiej mocy. To nie wystarczyło o o to mam żal do Niego.