Z Luniaczkiem..dobrnelismy do kresu wspolnej Drogi [`]

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw sty 20, 2005 9:15

Nan, bardzo Wam współczuję :cry:
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Czw sty 20, 2005 10:14

nan pisze:Czekanie, czekanie...teraz 2 tygodnie, potem na biopsje kolejne... z tym, ze biopsja niewiele moze nam wniesc tutaj, jesli wyjda te wlokniako-miesaki bedziemy wiedzieli, jesli nawet nie wyjda- tez bedziemy wiedzieli niemal na pewno- jagielski mowi ze tak to wyglada a komorki nie zawsze w biopsji wychodza. Jest zle i nie zostawil nam wczoraj zludzen.

Luniaczek...On jest taki kochany, taki cierpliwy...Mruczy, mizia sie, przychodzi do mnie spac, pociesza lapeczka, bardzo delikatnie, po policzku....On bardzo chce zyc!


Nan, jesli tak jest, czy trzeba Go meczyc biopsja...? Moze lepiej sie skoncentrowac na jego duszyczce i zapewnic mu jak najwiekszy komfort psychiczny? Pocieszcie sie soba jak najdluzej :ok: :ok: :ok:
Malgorzata,
Wieslaw, Matylda, Bazyli za TM, Rozalia, Kazio,Iwan i mala Klara
Obrazek

Malgorzata

 
Posty: 3775
Od: Sob lip 12, 2003 20:09
Lokalizacja: Piaseczno

Post » Czw sty 20, 2005 11:37

Współczuję :cry:
Bądźcie dzielni i trzymajcie się jakoś, trzymam kciuki :ok:

@sica

 
Posty: 817
Od: Śro lip 07, 2004 12:12
Lokalizacja: Kraków, stara Nowa-Huta

Post » Czw sty 20, 2005 13:53

Mam nadzieję,że Luneczek powalczy jeszcze.

No i nie trzeba się załamywać. Nie wiem czy to dobre miejsce aby pisać o swoich doświadczeniach... ale miałam sukę ze schroniska, miała rozpoznanie nowotwora wątroby złośliwego, wyglądała jak szkieletor, miała żyć tylko niecałe trzy miesiące była słaba.
W domu przygotowaliśmy dla niej jedzenie, dostawała odżywki, leki wspomagające.
To nie był młody pies nawet bardzo niemłody - w dojrzałym wieku.
Żyło cztery razy dłuzej niż planowano i byla szczęśliwa.

Może są jakieś leki, odżywki, które mogą wspomóc funkcjonowanie Lunia, jakieś leczenie?
Może biopsja tylko zmęczy, może da się coś innego?
Ewa

Ewaa6

 
Posty: 11202
Od: Sob paź 30, 2004 14:37
Lokalizacja: Śląsk

Post » Czw sty 20, 2005 19:14

Luniaczek w ogole nie zdaje sobie sprawy, co sie stalo :( Dzis mial kroplowke, dostal ja w grzbiet, zeby juz tego karku nie martretowac i chyba mu sie taki sposob podania plynu spodobal- chodzil sobie bez normalnej ociezalosci, wskoczyl na szafe, bawil sie troche...
Jest taki kochany, taki normalny- patrzac na niego az trudno uwierzyc w to wszystko...
Odnosze jednak wrazenie, ze te zmiany na karczku troche go bola. Nie przejawia dyskomfortu w zachowaniu, ale przy macaniu szarpie sie i wscieka natychmiast, reaguje zywo, choc bez warczenia i placzu...napina sie- nie wiem czy to cos oznacza ze te guzy sa wrazliwe...

Dzieki wszystkim, ze jestescie. Moja pierwsza reakcja byla chec ucieczki od ludzi, od forum... Trudno mi pisac ale czuje sie tutaj dobrze... Nie wiem ile czasu nam zostalo ale Lunek zyje, czuje sie niezle, jest przecudowny i przekochany- jakos sie trzymam dla niego, dzieki Wam...
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Czw sty 20, 2005 19:25

:ok: za Lunieczka i za Ciebie... Bądżcie dzielni...

progect

 
Posty: 5771
Od: Nie lis 28, 2004 21:36
Lokalizacja: Kraków Bronowice teraz już Smardzowice

Post » Czw sty 20, 2005 19:41

I trzymajcie sie oboje :-)
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88205
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Czw sty 20, 2005 19:49

Za Luniaczka ze wszystkich sił :ok: :ok: :ok: :ok:

Oberhexe

 
Posty: 23476
Od: Nie sie 18, 2002 21:34
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sty 20, 2005 19:51

mocno, mocno za was oboje :ok: :ok: :ok:
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sty 21, 2005 21:29

Dzis sie wystraszylam, bo Lunio jakos sapal przez sen, mial tez w ktoryms momencie znowu taki odruch wymiotno-krztuszacy. Ale to chyba nic, po prostu juz najdrobniejsza rzecz mnie wytraca z rownowagi.
Z guzkiem nic sie nie zmienia. Nie chce go macac za czesto bo chyba go boli troche :( Jakos trodno mi wierzyc jednak, ze to moze byc cokolwiek innego- weci sa raczej pewni, to faktycznie wyglada paskudnie- takie jakby sznureczki gleboko w miesniach, rozlane, wrosniete. tak to ponoc wlasnie wyglada :cry: Nie wiem co mam myslec i czuc. Na razie kazali czekac wiec czekam ale co dalej.... Patrzeac na Lunka trudno uwierzyc, ze umiera. Nie wiem jak dlugo to trwa, jesli nie podejmie sie interwencji chirurgicznej. Ile mamy czasu. Co nasz czeka...Co moze sie z nim dziac...czy bedzie cierpial...? Sama nie wiem jak udaje mi sie takie rozwazanie prowadzic- niby obiektywne i sensowne, a jednak...mimo ze momentami placze strasznie i wciaz nie moge funkcjonowac normalnie- po prostu nie dociera do mnie, ze go strace. I nie wiem czy chce, aby dotarlo...Przeciez on czuje sie dobrze...
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Pt sty 21, 2005 21:45

NIe wiem co powiedzieć :( Tak długa jak długo kotuś sobie z chorobą radzi tak długo trzeba mieć nadzieję...
Obrazek

LimLim

 
Posty: 35307
Od: Sob lut 23, 2002 20:08
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Pt sty 21, 2005 21:56

Nan, przytulam i rozumiem Ciebie, bo sama to przeżywałam z moją pierwszą koteczką. Zuzia jednak bardzo źle się czuła, a Luneczek jak na razie dobrze, więc jest nadzieja. Trzymaj sie jej. :ok:
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pt sty 21, 2005 22:49

Nan trzymaj się kochanie!
Mocno zaciskam kciuki za kotusia :ok: :ok: :ok: .

Tika

 
Posty: 9694
Od: Pon sie 02, 2004 9:04
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Pt sty 21, 2005 22:50

nan pisze:Dzis sie wystraszylam, bo Lunio jakos sapal przez sen, mial tez w ktoryms momencie znowu taki odruch wymiotno-krztuszacy. Ale to chyba nic, po prostu juz najdrobniejsza rzecz mnie wytraca z rownowagi.
Z guzkiem nic sie nie zmienia. Nie chce go macac za czesto bo chyba go boli troche :( Jakos trodno mi wierzyc jednak, ze to moze byc cokolwiek innego- weci sa raczej pewni, to faktycznie wyglada paskudnie- takie jakby sznureczki gleboko w miesniach, rozlane, wrosniete. tak to ponoc wlasnie wyglada :cry: Nie wiem co mam myslec i czuc. Na razie kazali czekac wiec czekam ale co dalej.... Patrzeac na Lunka trudno uwierzyc, ze umiera. Nie wiem jak dlugo to trwa, jesli nie podejmie sie interwencji chirurgicznej. Ile mamy czasu. Co nasz czeka...Co moze sie z nim dziac...czy bedzie cierpial...? Sama nie wiem jak udaje mi sie takie rozwazanie prowadzic- niby obiektywne i sensowne, a jednak...mimo ze momentami placze strasznie i wciaz nie moge funkcjonowac normalnie- po prostu nie dociera do mnie, ze go strace. I nie wiem czy chce, aby dotarlo...Przeciez on czuje sie dobrze...


Napiszę Ci tak - dopóki Lunek chce walczyć , czuje się dobrze, Ty też powinnaś patrzeć na niego bardziej optymistycznym okiem.
Jeśli Ty się denerwujesz on to wyczuwa i też pewnie jest ciut zdezorientowany.
Trzymam za to aby jeszcze długo, długo było dobrze! :ok: :ok: :ok:
Pamiętaj , że zawsze jest nadzieja .

zosia&ziemowit

 
Posty: 10553
Od: Wto maja 04, 2004 18:30
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob sty 22, 2005 10:58

trzymam mocno za Was oboje :ok:

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Gosiagosia i 33 gości