
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
nan pisze:Czekanie, czekanie...teraz 2 tygodnie, potem na biopsje kolejne... z tym, ze biopsja niewiele moze nam wniesc tutaj, jesli wyjda te wlokniako-miesaki bedziemy wiedzieli, jesli nawet nie wyjda- tez bedziemy wiedzieli niemal na pewno- jagielski mowi ze tak to wyglada a komorki nie zawsze w biopsji wychodza. Jest zle i nie zostawil nam wczoraj zludzen.
Luniaczek...On jest taki kochany, taki cierpliwy...Mruczy, mizia sie, przychodzi do mnie spac, pociesza lapeczka, bardzo delikatnie, po policzku....On bardzo chce zyc!
nan pisze:Dzis sie wystraszylam, bo Lunio jakos sapal przez sen, mial tez w ktoryms momencie znowu taki odruch wymiotno-krztuszacy. Ale to chyba nic, po prostu juz najdrobniejsza rzecz mnie wytraca z rownowagi.
Z guzkiem nic sie nie zmienia. Nie chce go macac za czesto bo chyba go boli trocheJakos trodno mi wierzyc jednak, ze to moze byc cokolwiek innego- weci sa raczej pewni, to faktycznie wyglada paskudnie- takie jakby sznureczki gleboko w miesniach, rozlane, wrosniete. tak to ponoc wlasnie wyglada
Nie wiem co mam myslec i czuc. Na razie kazali czekac wiec czekam ale co dalej.... Patrzeac na Lunka trudno uwierzyc, ze umiera. Nie wiem jak dlugo to trwa, jesli nie podejmie sie interwencji chirurgicznej. Ile mamy czasu. Co nasz czeka...Co moze sie z nim dziac...czy bedzie cierpial...? Sama nie wiem jak udaje mi sie takie rozwazanie prowadzic- niby obiektywne i sensowne, a jednak...mimo ze momentami placze strasznie i wciaz nie moge funkcjonowac normalnie- po prostu nie dociera do mnie, ze go strace. I nie wiem czy chce, aby dotarlo...Przeciez on czuje sie dobrze...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Gosiagosia i 33 gości