5.45 wkroczyłąmz baterią leków do pokoju córki budząc tym TZ. Wyemigrował po nocy do dzieci. On oporny na takie wstawanki ,
alem światło zapaliła, odsłoniłam okna i cięgiem gruchałam do zdechlaczków. Deczko oprzytomniał i szparki oczków zaobaczyłam. Komisyjne mierzenie temperatury (jednoosobowo) jakoś przeszło. Brak temp. Ale wczoraj u Klonika i Mikusia wieczorem Tolfa była. Mimi najpierwsza zachorzała nie miała. Darcie się każdego delikwenta osobno, TZ zmusiło do lekkiego dalszego oprzytomnienia. Potem było kucie. Kotó choć korciło mnie strasznie.

Też jednoosobowe. Totalny ryk oburzenia kociego ,zmusił wreszcie TZ do całkowitego oprzytomnienia. Nie w celach pomocowych oprzytomniał by ulżyć mnie zdenerwowanej kującej, o nie. Ktoś musiał się wszak nad dziećmi ulitować, zbesztać oprawcę i utulić. Kota utulić nie oprawcę. TZ w nagrodę dostał naszykowaną convę i zaczęliśmy śniadaniować. Mimi za dużo dopchałam i poszła zwrócić to co wcisnęłam. Z resztkami innego jedzenia tego dokonała ,więc pewnie zaczęła sama podjadać. Reszta dzieciuchów z mniejszym lub większym apetytem , z wiekszą lub mniejszą chęcią
połkła zawiesinę.
Dzięki Mimi co w kącik podreptałą zahawcić podłogę, odkryłam toaletę. TZ zmienił żwirek w kuwecie i kociska podygały w tenże kacik. A może sił nie miały włązić przez ramki.
Wczoraj wet zaliczony został. Gruby Klonik trzyma się i na razie nie wykazuje oznak chorobowych. Boję się zpapeszyć zbytnim cieszeniem. Reszta ma dalsze kucie antybiotykie, kroplówki, tolfa jakby co, dokarmianie i Catosal promocyjnie dostały. Osłuchowo bez zmian. Gardła deczko czerwone. Nadżerek brak. Koty są słabe i "wiotkie" w dotyku. Brak w nich iskierki . Nawet futro mają "zrezygnowane.
Kociska zostały dziś raniutko zważone by sprawdzić jak na chorobę kilogramy reagują. Nie spadły z wagi.
Wychodziłam mało radośnie do pracy to Mimi siedziała nabzdyczona bo bruszek jej jeszcze dokuczał. Dałam jej deczko nospy. Mimi to płaksa i rozpaczacz. Zawsze jojczy.
Zaanektowały mój szlafrok wczoraj i nikt nie śmiał go odebrać małym. Musiały wynagrodzić sobie kroplówki. Mimi i Klonik jakoś z godnościa znoiosły kucie i rosnącą gulę. Mikuś wpadł w histerię i zawetylował się ze strachu. Odpuściłyśmy mu więc napajanie. Mikuś to facet prawdziwy. Jego zawsze bardziej boli i ma więcej do stracenia.
Tamunia jakby lepiej troszkę Nadal super waniajet jak z kuwety wychodzi ale już tak nie leci z niej a i ona nie leci przez ręce. Dostaje nifuroksazyd i nospę. Wczoraj brykała pierwszy raz od kilku dni. Sił mało było to szybko poległa. Ale jakby lepiej. Boję się i z nią cieszyć. Apetyt i tak słaby poległ w odmętach przeszłosci. Totalnie zaginął. Chuda jest. Taki wybrakowany kawałek cudnego futerka.