» Śro lip 17, 2013 9:57
Re: Wszystkie koty jamnika Melona V - czyli tam i z powrotem
Ja właśnie tak zareagowałam jak mi Kotkins historię opowiadała - JA tę kobietę rozumiem........też mi sie zdarzało.
Zrewanżuję się historią ( możliwe, ze już opowiadaną ) o mojej ciotce Kryśce. Zapewniam historia jest absolutnie prawdziwa, a ciotka jest żywą i nadal dostarczającą wielu wrażeń osoba.
historia 1:
Mieszakliśmy jeszcze wtedy w centrum Wawy i posiadaliśmy jamnika. Przyjechała do nas ciotka, siedziała w kuchni z mamą i nawijały jak opętane. Noo i pod wieczór ciotka sobie przypomniała, ze ma dom.......z tym, ze dość daleko. Zażądała odprowadzenia na przystanek, co też uczyniłyśmy w towarzystwie psa - załatwiając tym samym nocny spacer.
Stałyśmy na przystanku długo.......w końcu autobus przyjechał. Ciotka stanęła na schodach - i nagle jak nie wrzaśnie........."PRZECIEZ ja byłam samochodem"!!!
Osłupiałyśmy ......Okazało się, że przyjechała do Wawy ( mieszka pod ) autem. Postawiła je gdzieś i ruszyła załatwiac różne sprawy. Potem wpadła do matki......
Oczywiście zapomniała gdzie ten samochód zaparkowała - resztę nocy moja matka i ciotka spędziły na poszukiwaniach auta, które w tamtych czasach nie miały kluczyków z prztyczkiem, dzięki któremu autko robi "pip pip" i łatwiej je np. na dużym parkingu zlokalizowac.......
historia 2.
Moja matka i ciotka swego czasu pracowały w jednym budynku........ciotka na piętrze, matka na parterze....Ciotka miała zwyczaj wpadania do matki, żeby się pożegnać wychodząc. Kończyła pracę godzinę wcześniej - czasem na mamę czekała - bo COŚ tam...
Pewnego dnia pozegnała się tradycyjnie i ruszyła do domu...........wróciła po ok 7 minutach niemal na czworaka płacząc ze śmiechu.
Ciotka ZAWSZE przyjezdzała do pracy samochodem ( mieszka po Wawa, wiec to zrozumiałe ). Tego dnia do pracy wpadł jej syn ( mniej wiecej w moim wieku ), któremu się zepsuło auto. Wkurzony musiał je gdzieś tam porzucić, przyjechał wiec do matki - wziąć jej - bo miał setki bardzo ważnych spraw.
Ciotka wracajac do domu, poszła znaną drogą...........by mniej wiecej po minucie zorientować sie, że idzie JEZDNIĄ.
Po prostu wyjechała jak zwykle z parkingu, skręciła w prawo i pojechała prosto ( a że na piechotę.....)
Moja matka skwitowała to filozoficznie - dobrze Krysiu, ze kierunkowskazów nie wrzucałas:-)
Ostatnio edytowano Śro lip 17, 2013 10:01 przez
Neigh, łącznie edytowano 1 raz
Ci którzy nie lubią kotów w poprzednim wcieleniu musieli być myszami......

"Nigdy nie dyskutuj z idiotą - sprowadzi Cię do swojego poziomu, a następnie pokona doświadczeniem"