Najpierw z interwencji doszedł mi malutki ,ok.półtora miesięczny ,czarny kocurek,na maksa zagłodzony,zaświerzbiony gigantycznie.Nazwałam go OZI

Ledwo doszłam z Nim do ładu,musiałam wziąc jeszcze dwa maluszki,bliżniacze biszkoptowe kocurki.Są tak identyczne,że prawie nie do odróżnienia.Państwo sprzedali dom,wyprowadzili się,a swoją kicię zostawili na pastwę losu.Sąsiedzi ją dokarmiją,a Ona błąka się tak po okolicy.Jak urodziła,zaczęła przyprowadzać do ludzi maluszki,na jedzenie.Wetka,do której jeżdżę ,obiecała ,że ją ciachnie,ale Tez Jej muszę domek poszukać,bo to jeszcze młodziutka ,domowa,proludzka koteczka.W dodatku przepięknie umaszczona,srebrna buraska,taka prawdziwie weskasowa.
Może wieczorem wstawię zdjęcia,bo teraz musze zasuwac do pracy,żeby tą gromade mieć za co wykarmić.