ab. pisze:Bo to właśnie koty wybierają nas, a nie my koty.
i kurde coś w tym jest
Sorki,że trochę się wywnętrznię
Nasza Miśka jak była malutka,(a wtedy bynajmniej ja jeszcze nie wiedziałam,że będzie nasza),były pewne dwie akcje
Jedna:
Nastał ten moment ,kiedy po Mikusiu [*] po 10 latach od jego odejścia chciałam mieć mruczydło
Przy którejś z wizyt tam,gdzie Misia się urodziła,chciałam jakoś przekonać mojego Tż do kociaka
Nie wiem ,kto moją ręką wtedy kierował,ale wziełam akurat pierwsze kocię z brzegu,jak się potem okazało malutką Misię i połozylam Tżtowi na ręce,ta wgramoliła się mu na ramie i......zaczeła go po prostu lizać po twarzy
druga :
Kiedy małe glizdy zaczeły dreptać,wyłazić z pudła.
Przy kolejnej z wizyt,łażąca Misia wylazła ( ona jedyna !!!) z pojemnika i pomieszczenia,gdzie wszystkie były,podreptała za moim Tżtem
I tak jest do dziś,gdzie pan ,tam Misia
Tak jak w tej chwili,Tż przyszedł z drugiego pokoju i nawijamy,piesek a'la Misia za nim,a on bez niej świata nie widzi ,kiedyś ktos nie trawiący kotów
Niech mi ktoś kurna powie,ze nie wierzy w przeznaczenie,to wytrzeszczem powalę