Oj tak, mam chwilkę oddechu, oby ta chwila trwała jak najdłużej
Znając siebie i tak będę już zawsze inaczej na niego patrzała, nie mogę czegoś przegapić. Wetka powiedziała, że mam go traktować jak każdego innego kota, ale to nie takie proste. Będę z pewnością latała za nim z termometrem, patrzała ile zjadł, podsuwała mu pod mordkę miseczki i dokarmiała, jeśli uznam że je za mało.
Baronik przyszedł do mnie z ogródków działkowych w październiku 2009 roku jako ok. półroczny kociak. Było tam wtedy mnóstwo kociaków, ale tamte jakoś dawały sobie radę. Baronik między nimi wyróżniał się charakterem, był przymilny i ciapowaty. Został tam przez kogoś podrzucony. Potem przyszły kolejne malutkie kociaki z działek i Baronik zaraził się od nich pp. Miałam w domu szpital, 6 kotków z pp. Jedyny Baronik został wyratowany, jednak było bardzo ciężko, strasznie to wspominam, to była gehenna.