bylam z Sara na spacerze, dlugim spacerze.... ja padam na twarz, nog nie czuje, ale znajac zycie, ta wariatka kochana nie ma dosc

Zmoklam, bo nas zastal deszcz w parku, buty mam przemoczone i musze je wyprac (szmaciane tenisowki) a skarpetek to sie chyba nie dopiore, bo te buty mi je cale zafarbowaly

odbil sie na nich caly wzorek z butow

takie mokre sa

ale Sarunia byla ogolnie bardzo grzeczna, troszeczke szarpala, jak to ona, uparciuch, na swoim probuje postawic, ale nie szarpala tak jak czasem potrafi. Zaskoczyla mnie bardzo pozytywnie zachowaniem przy ulicy. Zatrzymalam sie odpowiednio wczesniej zeby Sare przyciagnac blizej i na krotkiej smyczy przejsc przez ulice. (praktycznie caly czas na dlugiej byla). Grzecznie podeszla na komende: "stoj, ulica" no i bardzo grzecznie, spokojnie, bez szarpania przeszla przez te ulice

Na poczatku, jak wyszlysmy z klatki to sie rozgladala za Justyna, nie bardzo chciala isc, byla troche niepewna siebie, lekko przestraszona. Ale po chwili udalo sie ja zaciagnac do parku, gdzie przepieknie aportowala patyki

Calkowicie zapomniala, ze nie ma z nami Justy

Ale tak grzecznej jak dzis to chyba jeszcze jej nie widzialam dotad

Dzis to naprawde (poza kilkoma malymi incydentami) byla

Ja jestem zmeczona, nog nie czuje, ale bylo bardzo przyjemnie
