Około trzech tygodni temu uratowałyśmy wraz z koleżanką kotkę. Błąkała się po mojej działce i gdy zobaczyłyśmy, że jest chora od razu zareagowałyśmy. Miała potężny koci katar, wydzielina z nosa sięgała za brodę, a oddech był tak ciężki, że z daleka było słychać jak koteczka łapczywie wciąga każdy cenny haust powietrza. Bez problemu dała się wziąć na ręce, jest myziasta i proludzka, sama zabiega o pieszczoty. Okazało się też, że była już kiedyś sterylizowana więc śmiem przypuszczać, że była kiedyś czyjaś

PS: Mam problem z zamieszczeniem zdjęć więc dla chętnych od razu wyślę na mail'a

Pozdrawiam Ola