I po wizycie u wetki

Oczywiście płacz okropieński całą drogę. Wiemy już, że Eranka ze strachu robi...kupkę i siusiu. Jak pierwszy raz włożyliśmy ja do kontenerka w Ustroniu Morskim jadąc do domu, to pokidała się w pierwszych 3 minutach. I tak jej zostało. Jak w poprzednią sobotę eM pojechał do wetki, też zaraz musiał stanąć i sprzątać. Dziś ujechaliśmy 700 merów od domu i bach... smrodek rozniósł się po całym autku. To się nazywa stres!
Ale najważniejsze, uszka czyściutkie

testy na białaczkę ujemne

zaszczepiona panienka na zakaźne i na białaczkę

A co się dziewczyna naburczała, nakrzyczała, no po prostu najgroźniejszy kot świata. Ale nic a nic się nie wyrywała, dała ze sobą zrobić wszystko wśród tych warków groźnych, że hoho. Za dwa tygodnie wścieklizna.
Pani wet oceniła Erankę na około roku. Ma wszystkie ząbki stałe. O ona taka malutka mi się wydaje. Jest niziutka, ma mały łepek, małe łapeczki... ale 3 kilo waży

Jutro zaczniemy panienkę na pokoje puszczać. Już się boję...ale kiedyś trzeba w końcu.