» Nie lip 07, 2013 13:54
Re: Wszystkie koty jamnika Melona V - anty- felietonik...
Podpiszę się, Kotkinsie. Wprawdzie nie pod czynnościami kotkinsa, ale pod wnioskiem ogólnym.
Mam za sobą fatalny okres życiowy:
- nowe miasto
- nowe województwo
- nowa praca
- nowi znajomi
- nowe otoczenie
- nowe, nie moje mieszkanie, u - bądź co bądź - obcej osoby
- dyrekcja, którą cenię niezmiernie i - choćby brnąc po własnym trupie - chcę zapracować na zaufanie
W tej sytuacji doradzanie by "olać pracę" - lub jakoś tak - i zająć się sobą (czyli koniecznie: odwiedzać forum, prowadzić wątek i blog) traktuję jako radę cokolwiek niepoważną.
- praca trwa od 7.00 do 17.00, z dojazdem z Tychów od 4.45 do 19.00-20.00
- potem przygotowuję się do lekcji
- prowadzę teatr
- studiuję (czemu Aniady nie ma w weekend?! obiecała być!)
- kończę studia diablo ciężkimi egzaminami
- 5 tygodni mam chore zatoki i umieram z bólu
- generalnie nerwy mam takie, że chcę wypluć własny żołądek
Gdy sytuacja zostaje opanowana:
- szukam mieszkania, co jest doznaniem ekstremalnym
- płaczę po poszukiwaniu mieszkania
- staram się o kredyt
- staram się o kolejny kredyt
- już nie płaczę, ale wyję nad stosem niezrozumiałych dokumentów, pism, procentów, lokat, wiborów, stóp i diabli wiedzą, czego jeszcze
- przeprowadzam się 350 km i - przysięgam, widząc w druku swe panieńskie nazwisko - nie rozpoznaję go
Gdy zaś i tu sytuacja zostaje opanowana:
- zaczynają tajemniczo chorować dwa koty
- ja jestem SAMA
- NIE MAM AUTA
- pracuję w w/w godzinach
- jak się nie pojawię w pracy, to coś się może stać dziecku i czeka mnie więzienie
- nie mogę spóźnić się do pracy
- koty są ciężkie jak grzech śmiertelny, a ja taszczę je do lecznic, mam siniaki, zakwasy i nie mogę się nawet uczesać
- zwiedzam 7 lecznic w nowym mieście, rozmawiam z około 12 weterynarzami
- wszędzie poruszam się komunikacją miejską lub proszę znajomych, niezakoconych, którzy popatrują na mnie dziwnie
- mój ukochany kot ma operację
- sąsiad oskarża mnie o włam do piwnicy
- mamy olbrzymie problemy z urzędnikami, którzy nie chcą rozwiązywać umów za prąd, gaz, wodę w JG
- mamy olbrzymie problemy z firmą dialog - technik montujący rąbnął sprzęt i zapisał go na nasz rachunek
- jestem kłębkiem nerwów, choć wesolutko gadam na forum (bo od tego forum jest, chcę się zrelaksować)
- mój mąż nie może przyjechać
- chudnę z 65 do 48 kg
- mój mąż szuka pracy
- mój mąż tuła się po mieszkaniach teściów i rodziców
- tęsknię do obłędu i kłócę się tak, że zaczynam myśleć o rozwodzie
- przeżywam jeden z najbardziej stresujących, totalnie, absolutnie przełomowych okresów w życiu
... i jak czteberdziesty raz czytam: pisz bloga, blog! blog! blog!, to muszę sobie tłumaczyć, że "jesteśmy niewolnikami własnych słów i panami swego milczenia", by nie napisać czegoś głupiego.
Nie ma obowiązku pisania bloga. Miło jest mieć czytelników i miło wyprzedzać w konkursach. Ale byt internetowy nie jest bytem jedynym. Dla mnie to byt ważny, ale drugorzędny. Dziękuję za zainteresowanie i sympatię, jednak skoro nie piszę, to znaczy, że mam swoje powody. A powodem może być i to, że mi się nie chce. Że wolę BYĆ z kotami i godzinami kotłować się w łóżku niż pisać o kotach.
Dziś wyniknęły kolejne problemy. Rodzinne, powiedzmy. Zwierzać się nie będę, ale bloga również w tym stanie nie poprowadzę. Mogę sobie pisać w wątku, bo potrzebuję tego, potrzebuję forum! Serio, serio. Ale wszystko musi mieć swoje miejsce i swój czas.
Dixit!