Wykończyć się idzie z tymi dziećmi - najpierw jedna nie ma apetytu, potem druga kręci nosem na jedzenie. Nie cierpię jak dzieciaki są niemrawe i nie chcą jeść, od razu mam czarne wizje

.
Jak tak dalej pójdzie to wyrwę sobie wszystkie kłaki z głowy.

Od wczoraj Franusia mało je (Lulka na szczęście ładnie wcina, okazało się, że uwielbia biały ser, polizała tez trochę śmietanki) i jakby więcej śpi. A ja chodzę za nią, podtykam różne rzeczy, a panna tylko zajrzy to miseczki, skubnie i tyle. Na chorą co prawda nie wygląda, spaceruje, myje sie itp., może to ta "senna" pogoda ?
Ale generalnie dzieciaki to ciągły ból głowy, proszę ja Was.