Pod jednym z bloków na osiedlu ab. zobaczyła kota. Kocią biedę. Kocią tragedię. Szybka akcja - złapałam transporter, złapałyśmy kota (bez problemu dał się wziąć na ręce) i do weta. Kot stary, zęby - jedna wielka ruina, zastarzałe najpewniej przewlekłe problemy z krtanią, do tego - grzybica


Spróbujemy jutro upchnąć kociego staruszka w lecznicy (o ile przyjmą kota z grzybicą), ale to rozwiązanie najwyżej na kilka dni.
Czy ktoś nie dysponuje jakimś bezpiecznym miejscem, gdzie kota można byłoby wyleczyć i zaopiekować, póki nie znajdzie się jakiś dom dla niego? Zapewnimy koty utrzymanie i zwrot kosztów leczenia (tabletki na grzyba już wykupione, dostał pierwszą porcję).
Pomóżcie, pliiiiiizzzzz





