z poślizgiem czasowym .... ale jestem.....
wczoraj się działo ......... oj działo sie na polu ..... na jezdni..... na drodze przez pola i między domami (chwała Bogu tam tez droga państwowa

).....
Niniejszym oświadczam, że cała wieś się skrzyknęła do wojny z karmiąca psy
wyraźnie widać ..... w tej chwili ich energia idzie w stronę wojny ze mną ....
wczoraj mąż pojechał ze mną ...... usiadł w zaciemnionej części samochodu ...... zatrzymałam się na jezdni bo ten srebrny pies biegł po jezdni za samochodem..... gdy parkowałam w oddali na wprost widziałam jak rusza zaparkowany tam samochód ..... podjechał, zaparkował równolegle do mnie i wysiadł ...... zaczął spisywać numery rejestracyjne mojego samochodu .... myslałam, że spisze i pojedzie, nie zwracałam na niego uwagi, siedziałam z psem na szerokim poboczu drogi i karmiłam mięskiem..... ale panisko był chyba za bardzo nakręcony bo zaczął coś do mnie mówić...... nawet nie krzyczał i nie był wulgarny .... miał oczywiście pretensję o to że karmię, że na jego polu chodzą i .... srają

(przepraszam ale to cytat z oryginału)... dalej nie zwracałam uwagi .... myslałam ..... skonczy frazę i pójdzie (jego żona siedziała dzielnie w samochodzie)...... niestety chłop zaczął podchodzić do mnie ..... podszedł za blisko widocznie zdaniem mojego męża więc wysiadł (do tej pory siedział w samochodzie i robił zdjęcia) i grzecznie poprosił o grzeczny powrót do samochodu oraz niezaczepianie na ulicy, zaprzestanie napastowania itd. oraz aby wszelkie żale i pretensje kierował do władz i organów odnosnych .... bardzo grzecznie poprosił....... chłop widocznie był bardzo zdenerwowany bo nie wyczuł klimatu ... nie wiem, chyba w domu zostawił instynkt samozachowawczy .....
w kazdym razie tego dnia żaden pan już nie wyszedł do mnie ani na pole ani na ulicę ani na ścieżkę ....... panowie przysłali żony

...... jazgotliwe, zajadłe, głupie do granic możliwości, mówiące w koło te same teksty od czapy i nie na temat ..... najlepsza była jedna, podobno jest katechetką "..... psami się zajmuje.... bezdomne dzieci by nakarmiła" mówię "..... prosze karmic dzieci a ja będę robiła to co chcę..." wiecie co usłyszałam "... z miasta przyjechała, psy karmi, i co sobie mysli, ja jestem WYKSZTAŁCONA..." ...... nie będe dalej opisywać tego bełkotu i zalewu kompleksów.....
najgorsze z tego wszystkiego jest to, że jak ta "wykształcona" zaczeła się drzeć to ja zakładałam pętlę psu na szyję.... piest się wystraszył, szarpnął i ....... uciekł..... próbowałam isć za nim ale te inteligentne inaczej darły japy a pies coraz bardziej sie bał i w pola uciekał ...... to nie miało sensu ..... pojechałam po tego większego ale nie dałam rady go wziąć .... on był wystraszony i czujny ...... myslę, że czuł moje nerwy i dlatego reagował nerwowo bo do samochodu podszedł w miarę spokojnie...... jego będzie trzeba brać z wcześniejszym wyciszeniem chemicznym i w spokoju dużym .... to może potrwać do godziny nawet .... myslę, że potrzebna będzie porządna obstawa niestety bo w jazgocie nic z tego nie będzie.....
wciąż zadziwia mnie głupota ludzka i jej skala....
tego mniejszego pomoże złapać dziewczynka, której daje sie głaskać (w drodze do szkoły zapoznała się z nim i mam wrażenie, że on z jej kanapkami) .... chociaż dzisiaj dzwoniła, że nie chciał do niej podejść a przecież podchodził .... pies jest bardzo wystraszony ..... prosiłam, że jesli go złapie to niech zamknie w komórce i dzwoni, przyjadę - mama dziewczynki wyraziła zgodę na jej pomoc.....
więc na teraz ...... czekamy na telefon .....
i jeszcze cos z przeszłosci Maszy .....
Masza ma na ciele dwa rodzaje śladów .... stare i nowe.....te nowe to również złamanie.....
Masza była potrącona przez samochód ..... Masza półtora dnia leżała na jezdni i przy jezdni po wypadku .... nikt jej nie pomógł.... nikt nie zadzwonił do gminy, schronu, policji ..... nigdzie .......
nie mam słów na to .... oni ją codziennie mijali i nic.....