W badaniach kału i Staśka nie wyszło nic co w sumie nas cieszy.
Kociaki rozrabiają jak pijane zające. Gdybamy i gdybamy co mogło być z tymi wpadkami kuwetowymi i wychodzą nam dwie opcje - zmiana karmy w nowym domu lub/i niechęć pani domu do drugiego kociaka, koty takie rzeczy wyczuwają na kilometr.
Dziś miała przyjechać jedna pani obejrzeć maluchy...
Taaa z naciskiem na MIAŁA.
Nie przyjechała, nie zadzwoniła powiedzieć choćby "pocałujcie mnie w d..." nie odbierała telefonu...
Wiecie co chyba się zaczniemy dziwować jak ktoś się umówi i przyjedzie jeszcze na dodatek punktualnie, bo to co opisałam powyżej zaczyna być normą
