Hehe, więc wszystkich zapraszam do adopcji pieska, a potem do mnie za drobną opłatą wszelkie ewentualne problemy znikną w mik.
Wczoraj wieczorem poszliśmy pod piwnicę w Tarnowskich Górach gdzie było zgłoszenie o kotce z czwórką maluchów. Łudziłam się, że kociaki będą zdrowe, pełno miseczek z jedzonkiem.... Niestety rzeczywistość straszna... dwa maluchy wprost na chodniku nie miały siły uciekać ( upał był okropny), a ludzie co... idą sobie, znieczulica totalna, udają że nie widzą.... ja nie mam po prostu słów... Kolejne dwa, jeden w lepszej drugi w gorszej formie w piwnicy, nie dało się złapać, mamusia wygłodzona, rzuciła się na jedzenie i zaniosła malcom w piwnicy...
Niestety dziś jeden ze złapanych maluszków zasnął i już biega po Tęczowych Łąkach. Tam będzie przeżywał dzieciństwo, biegał nie wśród śmieci, gruzu i folii tylko po miękkiej trawce wśród kolorowych motylków. Nazwaliśmy go Benek, by nie odszedł bezimienny. A mnie jest żal, że tak mało można było zrobić, umarł na ciepłym termoforku i miękkim ręczniku. Nie cierpiał, po prostu zasnął.
Najważniejsze to złapać pozostałe maluchy i mamę, o drugiego malca walczymy. Jest na ścisłej kwarantannie, nie chce jeść, ledwo pije, ma biegunkę. Musi się udać.
Na szczęście mamy jedzonko od Alatki, Fundacja ma dziurę finansową, więc wszystkie maluchy będą na naszym utrzymaniu, ale odmówić pomocy nie odmówimy.
Jak kolega zgra zdjęcia to wrzucę w jakiej ruinie te małe mieszkają....