Z tego miejsca chcemy podziękować Neigh za skorumpowanie listonosza!
Przekupny listonosz dumą polskiej wsi!
Donoszę! Mam dobre wieści!
Ale od początku.
Ponieważ nasz wet stawia na Wasi krzyżyk z każdą kolejną wizytą, mimo całego szacunku do niego i jego wiedzy, w niedzielę podjęłam męską decyzję i pojechałam do innej przychodni.
Opis wizyty tutaj:

Wasia dostał od razu kroplówkę i leki: przeciwwymiotny, coś na odporność (Lydium chyba) i no-spę na odgazowanie.
Byliśmy na kroplówkach trzy dni - dzisiaj ostatnia. Dostaliśmy w żyłkę piciu, jedzonko i witaminki. Dodatkowo codziennie zastrzyk na odporność. Pani wet zaproponowała leczenie minimalistyczne - tzn. żeby jak najmniej faszerować go czymkolwiek. Tylko to, co konieczne, czyli witaminy i odporność.
Postanowiłyśmy wrócić do Synuloxu i nie podawać więcej żadnych innych antybiotyków.
Zaproponowała też Polprazol na żołądek i florę bakteryjną - Trilac akurat mamy. Mówi, że w razie zapalenia błony śluzowej żołądka Polprazol na pewno pomoże, ale w razie czego nie zaszkodzi. Poza tym po tylu dniach wymiotów trzeba jakoś ten żołądek osłonić.
Waś zaczął jeść convalescence w zawiesinie - karmimy się przez strzykawkę i ładnie współpracujemy.
Wczoraj w drodze z przychodni Wasio zarzygał cały transporter i wyszło na to, że ze stresu, bo w domu ładnie je i dzisiaj już nie było żadnych wymiotów.
Dostał dzisiaj trzy razy conva i zjadł troszkę saszetki gastro. Z pełnym sukcesem.
Od wczoraj są piękne siki.
Jeszcze czekamy na kupę.
Jutro mamy podjechać już tylko na zastrzyk Synuloxu, obmacywanie i mierzenie temperatury.
Od soboty wyskoczyliśmy z 500zł. Kasa nam się kończy, ale damy radę - obydwoje szarpiemy nadgodziny

Wesoło jest

Jeżeli tylko nie wyskoczy nic nagłego, to będzie ok.
Może jutro zbiorę wszystkie rachunki i powklejam, poproszę jo.annę, żeby wkleiła je na fb.
Reasumując - Wasio ożył.
Mam dowody:
Wskoczył już dzisiaj na lodówkę i z niej pod sufit na szafkę w kuchni. Drugie jest sprzed godziny - po powrocie z przychodni.

I teraz oto - tak oficjalnie - bardzo serdecznie dziękuję Pani Agacie, która przeczytała wszystko na fb i poprosiła jo.annę o kontakt ze mną. Pani Agato - jeszcze raz - ogromnie dziękuję! Za pomoc, poradę, sugestie i zaangażowanie. Gdyby nie Pani podpowiedzi - nie wiem, czy ogarnęlibyśmy tą sytuację.
Nie macie pojęcia, jak się cieszę, kiedy widzę, że Wasio wstaje i przeciąga się, idzie do kuchni, do kuwety - po prostu żyje.
Dzisiaj pod kroplówką siedział mi na kolanach, przytulał się, barankował i mruczał.
To takie niby małe rzeczy - a taka ogromna radość...
Teraz z kolei, jak troszkę się uspokoiło i nie drżę o życie Waśka, myślę nad dodatnim Fiv. Czytałam stronę Agn, która pisze, że kotów dodatnich i zdrowych nie trzeba izolować, jeżeli są wysterylizowane, nie walczą, no i jeżeli utrzymuje się higienę.
Nie wiem za bardzo jeszcze co o tym myśleć.
Agn jest w tych kwestiach bardzo doświadczona i ufam, że wie, co pisze.
Z drugiej strony tak trochę się boję...
Przede wszystkim w pierwszej kolejności muszę zbadać Kropulca i potwierdzić wynik Wasi.
Wtedy będę coś postanawiać.
Na ten moment koty w dzień i tak zostają w osobnych pokojach ze względu na kuwety - muszą mieć osobne, bo chcę kontrolować co i w jakiej ilości robi Wasio.
Smutną wiadomość natomiast przyniósł z pracy TŻ.
Kadrowej zaczął przeszkadzać ten kot, o którym opowiadał. Kazała zabrać go jednemu z kierowców i wywieźć daleko - tak, żeby nie wrócił.
TŻ dowiedział się niestety po fakcie

Nie wie dokąd wywieźli kota

Ciągle o tym kotku myślę. Może wróci?
TŻ powiedział, że jeżeli wróci, to zabiera go pod pachę i przywiezie.
Żałuje tylko, że nie zrobił tego od razu

Przepraszam jeżeli nie odpowiedziałam na wszystkie pytania, które się tu pojawiały. Było straszne zamieszanie, stres i bardzo mało czasu.
Dziękuję, że jesteście.